Czy chińska nadwyżka jest groźna dla świata?

Państwo Środka nadal zalewa globalne rynki swoimi towarami. Prowadzi to do wzrostu napięć w relacjach z USA i Unią Europejską.

Aktualizacja: 02.05.2024 06:30 Publikacja: 02.05.2024 04:30

Czy chińska nadwyżka jest groźna dla świata?

Foto: Bloomberg

Gdy Janet Yellen, amerykańska sekretarz skarbu, składała w kwietniu wizytę w Pekinie, zapowiadało się na lekką odwilż w relacjach USA z Chinami. Do niczego takiego jednak nie doszło. – Działania podejmowane przez ChRL mogą wpływać na światowe ceny, a gdy globalny rynek zostanie zalany sztucznie tanimi chińskimi produktami, możliwość przeżycia amerykańskich firm oraz innych konkurentów zagranicznych znajdzie się pod znakiem zapytania – stwierdziła Yellen.

Przypomniała, że dekadę wcześniej tania chińska stal zalała światowe rynki i przyczyniło się to do kryzysu wśród amerykańskich producentów tego surowca.

Czytaj więcej

Wzrost gospodarczy Chin silniejszy od prognoz. Ale ożywienie pozostaje kruche

Korzyści i zagrożenia chińskiej strategii gospodarczej

W 2015 r. Chiny miały nadwyżkę handlową wynoszącą 593,5 mld USD. W kolejnych latach spadała, co uznawano za dowód na to, że ekipa prezydenta Xi Jinpinga dokonuje transformacji gospodarki Państwa Środka na bardziej opartą na popycie wewnętrznym. W 2018 r. wynosiła ona już tylko 350,95 mld USD i była najniższa od 2013 r. Wojna handlowa rozpoczęta przez administrację Trumpa dopiero się wówczas rozkręcała.

W kolejnych latach nadwyżka handlowa Chin mimo tej wojny wróciła do szybkiego wzrostu. O ile w 2021 r. wynosiła 636,61 mld USD, o tyle w 2022 r. wzrosła do rekordowych 837,93 mld USD, a w 2023 r. wyniosła 823,2 mld USD. Przez dwa lata z rzędu wynosiła więc około 1 proc. PKB reszty świata, dla porównania: nominalny PKB Polski to blisko 845 mld USD.

Często mówi się, że chińscy konsumenci mają bardzo rozbudzony apetyt i duże ambicje. Tylko jakoś średnio to widać w statystykach gospodarczych. Wydatki chińskich konsumentów stanowią mniej niż 40 proc. PKB. Odgrywają one więc mniejszą rolę niż choćby w 2000 r., gdy stanowiły 46 proc. PKB. Tymczasem w USA wynoszą one około 70 proc. PKB, a w większości krajów rozwiniętych kształtują się od 60 proc. do 70 proc. PKB.

Chińska strategia gospodarcza przynosi reszcie świata zarówno pewne korzyści, jak i wyraźne zagrożenia oraz straty. Jej plusem jest to, że pomaga ona w walce z inflacją w innych krajach. Chiny wszak zalewają świat produktami, które są stosunkowo tanie (w lutym 2024 r. produkty importowane z Chin do USA były średnio o 3,1 proc. tańsze niż rok wcześniej). Minusem jest to, że Państwo Środka może również eksportować w świat deflację oraz niszczyć konkurencję przemysłową w innych krajach.

Czytaj więcej

Pęka handel Chin z Rosją. Kreml po prośbie w Pekinie

Zielona pułapka. Chiny wykorzystają słabość UE?

Plany państw Zachodu dotyczące „zielonej” transformacji gospodarek mogą prowadzić do uzyskania przez Chiny jeszcze większej przewagi. Elon Musk, prezes Tesli, ostrzegał niedawno, że Chińczycy mogą bez problemu zniszczyć każdą zagraniczną firmę produkującą samochody elektryczne. Jego słowa można uznać za przyznanie się do tego, że Tesla przegrywa konkurencję z chińskimi producentami elektryków.

Producenci z Chin nie tylko powstrzymali ekspansję Tesli na swoim rynku krajowym, ale też zaczęli ekspansje na rynki zagraniczne. Do Europy trafia coraz więcej modeli chińskich aut elektrycznych, które są nie tylko tańsze od swoich europejskich odpowiedników, ale często również oferują klientom podobną lub wyższą jakość. Podobny scenariusz już został zrealizowany w branży zielonej energetyki.

Teraz zachodni przywódcy niepokoją się, że Chiny znów wykorzystają ich słabość. Unia Europejska grozi Państwu Środka podwyżką ceł na samochody elektryczne, mogącą być karą za nieuczciwe subsydia dla ich producentów (obecnie te cła wynoszą w UE 10 proc. Cło na import baterii elektrycznych sięga natomiast zaledwie 1,3 proc., podczas gdy w Chinach sięga ono 10 proc.).

Prezydent USA Joe Biden zapowiada natomiast potrojenie ceł na chińską stal i aluminium. Nagle wszyscy idą drogą Trumpa... A i sam Trump zapowiada, że po swoim ewentualnym zwycięstwie wyborczym zwiększy presję wobec Chin. Czy takie działania coś jednak dadzą? Te dotychczas podjęte przez administracje Trumpa i Bidena jakoś nie przeszkodziły Chinom, by jeszcze mocniej zalewały świat swoimi towarami. Nowa faza wojny handlowej musiałaby więc wejść na naprawdę gorący poziom, by coś zmienić.

Gdy Janet Yellen, amerykańska sekretarz skarbu, składała w kwietniu wizytę w Pekinie, zapowiadało się na lekką odwilż w relacjach USA z Chinami. Do niczego takiego jednak nie doszło. – Działania podejmowane przez ChRL mogą wpływać na światowe ceny, a gdy globalny rynek zostanie zalany sztucznie tanimi chińskimi produktami, możliwość przeżycia amerykańskich firm oraz innych konkurentów zagranicznych znajdzie się pod znakiem zapytania – stwierdziła Yellen.

Przypomniała, że dekadę wcześniej tania chińska stal zalała światowe rynki i przyczyniło się to do kryzysu wśród amerykańskich producentów tego surowca.

Pozostało 87% artykułu
Gospodarka
Rosjanie rezygnują z obchodów Nowego Roku. Pieniądze pójdą na front
Gospodarka
Indeks wiarygodności ekonomicznej Polski. Jest źle, ale inni mają gorzej
Gospodarka
Margrethe Vestager, wiceprzewodnicząca KE: UE nie potrzebuje nowej polityki konkurencji
Gospodarka
Gospodarka Rosji jedzie na oparach. To oficjalne stanowisko Banku Rosji
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Gospodarka
Tusk podjął decyzję. Prezes GUS odwołany ze stanowiska