- Ambitny plan Milei przewidujący budowę
prorynkowej, posiadającej ograniczony rząd, zdolaryzowanej Argentyny wreszcie
zostanie przetestowany. Musi on jeszcze wyjaśnić jaki będzie harmonogram
dolaryzacji i jej przebieg, gdyż przy ujemnych rezerwach walutowych kraju takie
przedsięwzięcie nie wydaje się być możliwe w krótkim terminie. Jego zwycięstwo
daje mu kapitał polityczny potrzebny do wprowadzenia programu ekonomiczne, ale
nie chroni go przed kosztami politycznymi związanymi z rozwiązaniami, które
potrzebuje wprowadzić, by spełnić obietnice - twierdzi Adriana Dupita,
ekonomistka Bloomberg Economics.
Plany dotyczące
dolaryzacji gospodarki argentyńskiej nie są jednak aż tak "szalone",
jak może się wydawać na pierwszy rzut oka. Wszak jest już ona w dużym stopniu
oddolnie zdolaryzowana. Amerykańska waluta jest tam wykorzystywana do dużych
transakcji, takich jak zakupy nieruchomości. Nie da się kupić domu czy kawałka
ziemi uprawnej w Argentynie płacąc peso argentyńskim. Krajowa waluta straciła
od początku roku blisko 50 proc. wobec amerykańskiej, a powszechnie spodziewana
jest jej kolejna duża dewaluacja. Przez 10 lat wartość peso wobec dolara spadła
o 98 proc.
Kilka krajów już
wcześniej uznało dolara za wyłączny środek płatniczy, a niektóre kraje nadały
dolarowi status oficjalnego środka płatniczego jednocześnie zachowując własną
walutę. W takich przypadkach waluta krajowa bywa rzadziej spotykana w obiegu
niż dolar, a czasem pojawia się tylko w formie monet. Przypadek szczególny
stanowi Salwador. Decyzją prezydenta Nayiba Bukele, oficjalną walutą jest tam,
obok dolara, również bitcoin.
Kraj, który zubożał
Milei przejmuje Argentynę pogrążoną w kryzysie gospodarczym. Międzynarodowy Fundusz Walutowy prognozuje, że argentyński PKB spadnie w tym roku o 2,5 proc. Inflacja konsumencka sięgnęła w październiku 142,7 proc. Główna stopa procentowa wynosi 133 proc. Kraj jest również narażony na kolejny kryzys zadłużeniowy. Milei będzie musiał zdecydować m.in. o losach wartego 43 mld dol. programu pożyczkowego z Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Program ten jest opóźniony, gdyż minister gospodarki Sergio Massa jak dotąd nie zadeklarował, że rząd będzie wypełniał kluczowe cele ekonomiczne podyktowane przez MFW. Nie wiadomo, czy Milei będzie chciał współpracować z Funduszem. Jeśli się na to zdecyduje, to nie wiadomo, jak MFW zareaguje na jego plany gospodarcze. Może np. dobrze ocenić propozycję części cięć fiskalnych, ale oponować przeciwko planom dolaryzacji gospodarki.
– Argentyna będzie miała w przyszłym roku do spłacenia wierzycielom zagranicznym 22 mld dol., co obejmuje odsetki dla inwestorów i dla MFW. Będzie to wymagało dużej nadwyżki na rachunku obrotów bieżących oraz programu stabilizacyjnego – ocenia Martin Castellano, analityk Instytutu Finansów Międzynarodowych (IIF).
Przyglądając się problemom gospodarczym Argentyny, pamiętajmy, że ten kraj był kiedyś zamożniejszy niż Polska. Jeszcze w 1999 r. argentyński PKB na głowę (liczony z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej) wynosił 11,6 tys. dol., a polski 10,9 tys. dol. W kolejnym roku Polska wyprzedziła pod tym względem Argentynę. W 2013 r. ten wskaźnik wynosił dla naszego kraju już 24,3 tys. dol., a dla Argentyny 20,1 tys. dol. W kolejnych latach Polska mocno zwiększyła przewagę. Według MFW nasz PKB na głowę wynosi w tym roku 45,3 tys. dol., a argentyński 27,3 tys. dol. W 1999 r. oba kraje miały PKB na głowę zbliżony do meksykańskiego czy wenezuelskiego. Obecnie Polska ma ten wskaźnik wyższy niż Portugalia, a Argentyna ma go natomiast niższy niż Bułgaria.