Koniunkturę w polskiej gospodarce w najbliższym roku wciąż determinował będzie przebieg pandemii Covid-19. Mimo to nawet najwięksi pesymiści uważają, że czeka nas solidne odbicie aktywności ekonomicznej. – Ze względu na adaptację firm i konsumentów do nowych warunków zakończenie pandemii nie jest warunkiem tego, żeby gospodarka zaczęła normalnie funkcjonować. Pandemia może jeszcze trwać nawet kilka lat, ale bez takich konsekwencji gospodarczych jak w tym roku – ocenia Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP.
Otwarte portfele
Zespół Bujaka spodziewa się w 2021 r. wzrostu produktu krajowego brutto (PKB) Polski o 5,1 proc. To prognoza optymistyczna, ale nie skrajnie. Uczestnicy naszej noworocznej ankiety – w tym roku wzięło w niej udział 21 indywidualnych analityków oraz zespołów analitycznych – przeciętnie zakładają, że PKB Polski odbije się o 4,2 proc., po spadku o 3 proc. w 2020 r. Tylko jeden liczy się z odbiciem tego wskaźnika o mniej niż 3 proc. To oznacza, że zdaniem zdecydowanej większości ekonomistów aktywność polskiej gospodarki w najbliższym roku wróci do poziomu sprzed pandemii. Jeśli wierzyć prognozom Komisji Europejskiej z listopada, w Unii Europejskiej będzie to raczej wyjątek niż norma. „Polska radziła sobie z kryzysem gospodarczym lepiej niż inne kraje europejskie i wydaje się, że kiedy zagrożenie chorobą minie, staniemy przed szansą mocnego odbicia napędzanego odłożonym popytem, efektami substytucyjnymi i hojnym strumieniem środków z UE" – tłumaczyli w niedawnym raporcie ekonomiści z Santander Bank Polska.
Różnice w scenariuszach makroekonomicznych na 2021 r. w największym stopniu wynikają z niepewności co do tego, co gospodarstwa domowe zrobią z wymuszonymi przez epidemię oszczędnościami. To, wraz z sytuacją na rynku pracy, zdeterminuje skalę odbicia konsumpcji. Ekonomiści przeciętnie oczekują, że wydatki konsumpcyjne wzrosną o 4,3 proc., po spadku o ponad 3 proc. w 2020 r. Optymiści spodziewają się jednak ich odbicia o niemal 6 proc., a pesymiści o zaledwie 2 proc. Ci pierwsi wskazują na doświadczenia z III kwartału br., gdy przejściowe – jak się miało okazać – złagodzenie restrykcji antyepidemicznych w czasie wakacji gospodarstwa domowe wykorzystały do istotnego zwiększenia wydatków. W rezultacie łącznie w pierwszych trzech kwartałach br. konsumpcja nad Wisłą praktycznie się nie zmieniła, podczas gdy w Niemczech zmalała o około 4 proc., a w Wielkiej Brytanii o niemal 12 proc.
Pesymiści przypominają, że w 2020 r. na nastroje gospodarstw domowych i ich skłonność do konsumpcji pozytywnie wpływała zaskakująco stabilna sytuacja na rynku pracy, a ta w przyszłym roku może się pogorszyć. – W 2021 r., pomimo odbicia aktywności w gospodarce, stopa bezrobocia rejestrowanego nieco wzrośnie. Dlaczego? Wiemy, że gdyby nie programy rządowe, stopa ta byłaby dwucyfrowa. Ale tarcze kiedyś się skończą, a wraz z nimi konieczność utrzymania przez firmy zatrudnienia. Wtedy zderzymy się z rzeczywistością. Moim zdaniem sporo firm będzie musiało część pracowników zwolnić – tłumaczy Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.