Inflacja konsumencka w USA sięgnęła w grudniu 7 proc. rok do roku. Była wówczas najwyższa od czerwca 1982 r. Jej najnowszy odczyt nie wywołał jednak szoku na rynkach. Był bowiem zbieżny ze średnią prognoz. Amerykańskie indeksy giełdowe zaczęły środową sesję od lekkich zwyżek. Na dosyć spokojną reakcję inwestorów miały również wpływ zapewnienia Jerome'a Powella, szefa Fedu, że amerykański bank centralny jest gotowy do ostrzejszej walki ze wzrostem cen.
Jastrzębi Fed
Gotowość do zwalczania inflacji prezes Fedu Jerome Powell deklarował podczas wtorkowego przesłuchania w Senacie (będącego częścią procesu zatwierdzenia go na nową kadencję). Przypomniał, że Rezerwa Federalna jest gotowa zakończyć program QE w marcu, podwyższać stopy procentowe i później pozwolić na spadek sumy bilansowej banku centralnego. Gdyby jednak pojawiła się konieczność ostrzejszej walki z inflacją, to Fed również będzie na to gotowy.
– Jeśli inflacja będzie utrzymywała się na wysokich poziomach dłużej niż jest spodziewane i jeżeli będziemy musieli mocniej podnieść stopy procentowe, to tak zrobimy. Wykorzystamy nasze narzędzia, by okiełznać inflację – zadeklarował Powell.
Na rynku umacnia się więc przekonanie, że w tym roku Fed dokona nie trzech, ale czterech podwyżek stóp procentowych. Sugeruje to choćby narzędzie CME FedWatch, mierzące rynkowe oczekiwania, co do polityki pieniężnej w USA. Cztery podwyżki prognozują też m.in. analitycy Pimco, największego funduszu obligacyjnego na świecie. Jamie Dimon, szef banku JPMorgan Chase mówił zaś, że Fed może zdecydować się nawet na więcej niż cztery podwyżki. Jego zdaniem gospodarka USA jest w dobrej kondycji i wytrzyma zacieśnianie polityki pieniężnej.