Piątkowe zwyżki na giełdzie nowojorskiej, potwierdzone dodatkowo niewielkimi co prawda ale wzrostami na parkietach azjatyckich w poniedziałek (mimo słabszych niż oczekiwano danych o majowej produkcji przemysłowej w Japonii) poprawiły nieco sentyment na światowych rynkach kapitałowych. Nastroje skutecznie chłodziły jednak rozczarowujące dane (ostateczne) o sprzedaży detalicznej w Niemczech, która w maju była o 0,6 proc. niższa niż miesiąc wcześniej choć analitycy oczekiwali 0,7-proc. zwyżki.
Mimo to dzisiejsze notowania na większości giełd europejskich zaczęły się na zielono. Giełda niemiecka rosła o 0,15 proc., francuska o 0,1 proc. a brytyjska o 0,2 proc. W Warszawie WIG rósł o 0,38 proc., do 51910,14 pkt. WIG30 był o 0,44 proc. wyżej niż w piątek, czyli na poziomie 2584,22 pkt. w WIG20 o 0,5 proc., do 2411,65 pkt. Bardzo słabo wyglądały natomiast obroty. Po 10 minutach nie przekraczały jeszcze 10 mln zł a niską aktywność inwestorów nie da się chyba wytłumaczyć początkiem wakacji.
Najlepszymi inwestycjami pierwszych minut notowań, z grona największych spółek, były: mBank, Bogdanka, Synthos, Pekao, Lotos i BZ WBK, które zyskiwały po 1-1,5 proc. Grono dwóch spadkowiczów stanowiły PZU i Kernel ale przecena nie przekraczała 0,5 proc. Z mniejszych firm nieźle prezentowały się TIM, drożejący o 1,6 proc. Ponad 2 proc. zarabiali właściciele Ursus. Słabo, taniejąc o 1,9 proc. tydzień zaczął Midas.
Kolejne godziny notowań nie zapowiadają większych emocji bo kalendarz danych makroekonomicznych nie jest zbyt bogaty. O 11 poznamy szacunkowe dane o czerwcowej inflacji cen konsumpcyjnych w strefie euro (prognozy mówią o 0,5-proc. zmianie w porównaniu z poprzednim rokiem). Po południu (o 14.00) na rynek trafią informacje o saldzie obrotów bieżących w Polsce w I kwartale. Nieco później Amerykanie przedstawią czerwcowy odczyt wskaźnika Chicago PMI (ma wynieść 62,9 pkt.) oraz o indeksie podpisanych umów kupna nowych domów. Trochę ruchu na GPW i na innych parkietach światowych może za to wynikać z faktu, że dzisiejsza sesja jest ostatnią w I półroczu co dla inwestorów finansowych może być pokusą do tzw. window dressingu (strojenia okien) czyli poprawienia wycen niektórych spółek, żeby móc wykazać się lepszymi wynikami inwestycyjnymi.
Na rynku walutowym poniedziałek zaczął się od niewielkich zmian cen. Euro wyceniane było na 4,1520 zł, czyli tyle samo co w piątek. Szwajcarski frank kosztował 3,4150 zł a dolar amerykański 3,0440 zł. W obu przypadkach ceny nie różniły się od piątkowych.