Przewodniczący Rady Europejskiej przedstawił w ostatni piątek nowy projekt budżetu UE na lata 2021–2027, który jest dla Polski nieco lepszy niż stanowiący punkt wyjścia projekt Komisji Europejskiej z maja 2019 roku. Na 20 lutego zwołał nadzwyczajny szczyt UE i zmierza do osiągnięcia porozumienia w tym tygodniu. W poniedziałek w Brukseli o nadchodzącym szczycie dyskutowali ministrowie ds. europejskich 27 państw UE.
Lepsza propozycja
Jak pisaliśmy w „Rzeczpospolitej" w poniedziałek w polityce spójności w nowym projekcie Polska dostaje blisko 2 mld euro więcej niż w projekcie KE, co oznacza, że skala redukcji w porównaniu z sytuacją obecnie (budżet na lata 2014–2020) będzie wynosić nie 19, ale 17 mld euro. Czyli Polska mogłaby dostać ok. 66 mld euro. Dodatkowo polski rząd szacuje, że propozycja ta jest lepsza także w innych punktach, np. w polityce rolnej oraz w części finansującej reformy i konwergencję. W sumie tam Polska miałaby dostać dodatkowe 2 mld euro. Wreszcie, co wiadomo od kilku tygodni, Polska może dostać 2 mld euro w ramach Funduszu Sprawiedliwej Transformacji na finansowanie społecznych kosztów przechodzenia do neutralności klimatycznej. Sumując więc to wszystko, zyski Polski w nowym projekcie wynoszą 6 mld euro.
Polska jest także zadowolona z zaproponowanych przez Charles'a Michela zmian w metodologii, np. możliwości przesuwania funduszu w ramach wspólnej polityki rolnej z bardziej nowoczesnego filara rozwoju obszarów wiejskich na dopłaty bezpośrednie dla rolników. A także możliwości przesuwania części pieniędzy w polityce spójności między funduszem społecznym a funduszem rozwoju regionalnego.
Rząd Morawieckiego chciałby jednak więcej pieniędzy na politykę spójności i rolną w całym budżecie UE. – Potrzebujemy jeszcze lepszej równowagi politycznej między nowymi celami a finansowaniem polityki spójności i polityki rolnej – powiedział „Rzeczpospolitej" Konrad Szymański, minister ds. europejskich. Kryje się za tym postulat obcięcia wydatków na inne cele, czyli np. zarządzanie migracją, politykę zagraniczną, obronę i bezpieczeństwo czy badania naukowe i rozwój. Ponadto Polsce nie podoba się pomysł nowych zasobów własnych, czyli powiązania części wpłat do budżetu nie z poziomem zamożności, ale z takimi wskaźnikami jak recykling plastiku czy dochody z Europejskiego Systemu Handlu Emisjami (ETS). Uważa je za niesprawiedliwe. – W większej mierze obciążają obywateli mniej zamożnych państw członkowskich. Polska konstruktywnie podchodzi do nowych zasobów własnych i jesteśmy otwarci na dyskusję nad innymi, jak FTT, podatek cyfrowy, graniczny podatek węglowy, opłata od udziału w rynku wspólnotowym – mówi Szymański.