Parlament Europejski skrytykował w ubiegłym tygodniu niektóre ustalenia unijnego szczytu w sprawie pakietu finansowego dla UE. Jeden z punktów dotyczy tzw. mechanizmu praworządności – możliwości zawieszania unijnych funduszy w wieloletnim budżecie i w nadzwyczajnym funduszu odbudowy gospodarki po pandemii, od przestrzegania praworządności.
Jak już pisaliśmy w „Rzeczpospolitej", ostatecznie zatwierdzony zapis jest znacznie słabszy od propozycji Komisji Europejskiej. Tamta bowiem, jeszcze z 2018 r., przewidywała ogólnie możliwość zawieszania pieniędzy za łamanie praworządności, a konkretnie w sytuacjach, gdy brak niezależności sądów mógł zagrażać interesom finansowym UE. Ponadto KE napisała wtedy w projekcie rozporządzenia, że indywidualne decyzje o zawieszaniu środków powinny być podejmowane w procedurze tzw. odwróconej większości. Przewiduje ona, że propozycja KE wchodzi w życie, jeśli nie sprzeciwi się jej większość kwalifikowana państw członkowskich. W praktyce więc wystarczyłoby poparcie mniejszości, a konkretnie przynajmniej dziesięciu państw UE reprezentujących przynajmniej 35 proc. ludności UE. Tymczasem ostatecznie Rada Europejska, czyli unijni przywódcy, uzgodnili, że mechanizm powinien dotyczyć konkretnych zagrożeń dla interesów finansowych UE. A indywidualne decyzje powinny być przyjmowane większością kwalifikowaną, czyli z poparciem przynajmniej 15 państw reprezentujących przynajmniej 65 proc. ludności UE.
Naciski oszczędnych
I właśnie to odejście od pierwotnej wersji nie podoba się krytykom polskiego rządu. Ich zdaniem mechanizm może po prostu nie być skuteczny. Dlatego chcą, żeby Komisja Europejska przedstawiła projekt rozporządzenia identyczny lub zbliżony do tego z 2018 r. Polska uważa, że to niezgodne z unijnymi traktatami i z ustaleniami Rady Europejskiej. – Forsowany przez KE mechanizm z 2018 r. od początku był i pozostaje niezgodny z traktatem, ponieważ próbuje obejść rozwiązania artykułu 7 unijnego traktatu. Prawem wtórnym nie można zmieniać traktatów – mówi „Rzeczpospolitej" Konrad Szymański, sekretarz stanu ds. europejskich.
Według niego podstawa prawna wyraźnie wskazuje, że mechanizm musi koncentrować się na zagrożeniach dla interesów finansowych UE. – Od innych problemów jest procedura naruszeniowa (czyli skargi do Trybunału Sprawiedliwości UE – red.) i artykuł 7 – tłumaczy minister.