– Wzrost gospodarczy w Polsce wyraźnie zwolni, ponieważ podwyższona inflacja, zaostrzone warunki finansowania oraz niskie zaufanie konsumentów i przedsiębiorców odbijają się na popycie wewnętrznym – powiedział komisarz Paolo Gentiloni. Według niego aktywność gospodarcza powinna ożywić się w przyszłym roku wraz ze stopniowym wygasaniem presji inflacyjnej i poprawą warunków finansowania. Wzrost realnego PKB spowolni do 0,7 proc. w 2023 r., a następnie ponownie wzrośnie do 2,7 proc. w 2024 r.
W tym roku spada konsumpcja prywatna, ponieważ impuls płynący z napływu ludności z Ukrainy stopniowo wygasa, a podwyższona inflacja negatywnie wpływa na dochody realne. Biorąc pod uwagę duży udział kredytów hipotecznych o zmiennym oprocentowaniu, na konsumpcji negatywnie odbije się także dalszy wzrost stóp procentowych. Pozytywnie na PKB wpłynie dodatnie saldo handlowe. Bo z powodu wspomnianych wcześniej przyczyn spadnie popyt na import. Eksport będzie natomiast rosnąć, dlatego, że w czasie pandemii firmy nagromadziły zapasy, których będą się teraz pozbywać, co będzie możliwe dzięki udrożnieniu powstałych jeszcze w pandemii wąskich gardeł, a także dzięki napływowi inwestycji zagranicznych.
W przedstawionych w poniedziałek prognozach gospodarczych Komisja Europejska już na ten rok przewiduje wysoki deficyt sektora finansów publicznych – 5 proc. produktu krajowego brutto. To znacznie powyżej unijnego limitu 3 proc. PKB, ale jeszcze na ten rok KE takie przekroczenia traktuje łagodnie ze względu na koszty budżetowe kompensowania wysokich cen energii. W przypadku Polski sięgają one 1,7 proc. PKB. Inne czynniki zwiększające w tym roku deficyt to indeksacja emerytur, większe wydatki na służbę zdrowia i obronność. KE prognozuje, że w 2024 r. deficyt spadnie, ale będzie ciągle wyższy od 3 proc. – ma wynieść 3,7 proc. PKB. Koszt netto środków wsparcia w zakresie energii wyniesie już tylko 0,3 proc. PKB, ale inne wydatki rządowe, w tym inwestycje publiczne, pozostaną wysokie.
Cała UE uniknęła recesji i będzie dalej nieznacznie na plusie: w tym roku PKB powinien wzrosnąć o 1 proc., a w 2024 o 1,7 proc. U podstaw tej prognozy leżą dwa czynniki działające w przeciwnych kierunkach: z jednej strony spadające ceny energii i prężny rynek pracy, a z drugiej zaostrzające się warunki finansowe. Pod koniec ubiegłego tygodnia cena gazu spadła do 35 euro za kWh – to poziom niewidziany od lata 2021 roku, a więc na kilka miesięcy przed agresją Rosji na Ukrainę. Równolegle spada cena energii elektrycznej, prognozowane są także niższe ceny ropy. Rekordowo niskie jest bezrobocie – tylko 6,2 proc.
Istotnym czynnikiem, dzięki któremu UE uniknęła recesji, był i pozostanie fundusz odbudowy gospodarki po pandemii. KE ocenia, że w latach 2021–2024 wydatki finansowane z dotacji w ramach tego funduszu przekroczą 3,5 proc. PKB w Hiszpanii i Grecji, ponad 3 proc. w Chorwacji i Portugalii, około 2,5 proc. na Słowacji i we Włoszech, około 2 proc. na Łotwie, w Bułgarii i Rumunii, blisko lub powyżej 1,5 proc. na Litwie, w Polsce, na Węgrzech, Cyprze i w Czechach oraz ponad 1 proc. w Słowenii, na Malcie, w Estonii i we Francji. W przypadku Polski i Węgier żadne pieniądze nie zostały jeszcze wypłacone. Polska musi najpierw zreformować system dyscyplinarny dla sędziów, a nowa ustawa czeka na rozpatrzenie przez Trybunał Konstytucyjny.