Wraz z końcem wakacji i rozpoczęciem roku szkolnego, a za chwilę także akademickiego, wyraźnie zwiększa się liczba osób korzystających z komunikacji miejskiej. Choć w pandemii ograniczaliśmy przejazdy z powodu obostrzeń, teraz jeździmy chętniej i częściej. Przyczynia się do tego wzrost cen paliw i kosztów życia, ale także konieczność szukania oszczędności. Część z nas zaczyna oszczędzać również na biletach.

Czytaj więcej

Jazda tramwajem uderzy Polaków po kieszeni. To dopiero początek

– Gdy pojawiają się problemy finansowe, jednym ze sposobów na łatanie dziur w domowych budżetach jest oszczędzanie na biletach. Niepłacenie kar za jazdę bez biletu znalazło się w pierwszej piątce najczęściej opóźnianych zobowiązań przez Polaków w sytuacji pojawienia się problemów finansowych, a jeszcze w marcu tego roku wskazywał na to jedynie co piąty ankietowany – mówi Sławomir Grzelczak, prezes Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor. Zwraca uwagę, że taka oszczędność może być pozorna. – Każdy nieopłacony przejazd ogranicza możliwości nabywcze konsumenta i zmniejsza jego wiarygodność w oczach banku, telekomu czy innego podmiotu, z którego usług będzie chciał skorzystać, gdy będzie starał się o kredyt, zakupy ratalne czy chciał podpisać umowę np. na telefon – tłumaczy.

W Rejestrze Dłużników BIG InfoMonitor jest obecnie ponad 98 tys. gapowiczów, a ich łączny dług z tytułu nieopłaconych kar za jazdę bez biletu wyniósł na koniec lipca prawie 136 mln zł. Średnio na osobę przypada 1384 zł tego rodzaju opóźnień. – Choć kwota jest spora, to ukazuje jedynie fragment rzeczywistości, bo skłonnych do ryzyka i oszczędności na biletach nie brakuje. A rosnące koszty życia mogą ich liczbę jeszcze zwiększyć – mówi Grzelczak.