Oczywiście, defetyzm Jędrka ma przeciwstawionych wiele patriotycznych wypowiedzi i postaw (świetna rola Mateusza Banasiuka jako podporucznika Wilkosza), w tym starszego brata Jędrka (Szymon Piotr Warszawski). Ale brzmią papierowo lub pompatycznie (matka wychowała cię twardo, a ojciec zginął w Katyniu), zaś kamera jest bezwzględna: pokazuje pozbawionych wiary oficerów (Bartłomiej Topa jako generał Nikodem Sulik) i to, przed czym przestrzega Jędrek: rzeź. Ostatecznie, Jędrek ulega przemianie – nie tylko imię zbliża go do Kmicica, zaś Pola powinna nazywać się Ola, a jeśli nawet nie mówi „Jędruś, jam twych ran całować niegodna”, to zgodnie z tą frazą napisano tę rolę. Ponieważ rzecz dzieje się na tle zarysowanego wcześniej miłosnego trójkąta, ciekawe, co powiedzą na to wszystko nastolatki, które mają się utożsamić z Jędrkiem i Polą. Może w czasach, gdy nawet na nartach trzeba być w kasku, powiedzą, że Jędrek powinien walczyć w hełmie, by nie stać się typowym polskim jeźdźcem bez głowy.
Decyzja Andersa
Dobrze, że Łukaszewicz przypomniał kontrowersyjną decyzję generała Andersa, który otrzymał od aliantów 10 minut na przyjęcie lub odrzucenie propozycji udziału II Korpusu Wojska Polskiego w bitwie o Monte Casino. Propozycję, której nie skonsultował z naczelnym wodzem Kazimierzem Sosnkowskim, gdy Sosnkowskiemu udało się przecież przekonać aliantów o nieangażowaniu w najbardziej krwawe natarcia polskich żołnierzy, cudem uratowanych z ZSSR. Anders podjął decyzję samodzielnie, komentując sprawę następująco: tak trzeba było zrobić.
Bitwa o Monte Casino – dla Polaków najważniejsza, która także wobec powojennego podziału Europy stała się narodowym mitem wraz z pieśnią „Czerwone maki”, była częścią większej operacji otwierającej drogę do Rzymu, po uderzeniu w gęste fortyfikacje linii Gustawa. Kosztowała aliantów ok. 50 tys. straconych żołnierzy, a przez historyków została uznana za bezsensowne prężenie muskułów, gdy można było obrać inną drogę natarcia. Wpływ na armię miała jednak geopolityka. W Jałcie dokonano już podziału strefy wpływów, alianci oddali Polskę Stalinowi, i jakichkolwiek cudów waleczności by dokonywali żołnierze Andersa – szansy na udział w defiladzie zwycięstwa, zwłaszcza w Warszawie, zostali pozbawieni.
Filmowy Anders, grany przez Michała Żurowskiego, znanego z serialu „Król” wg powieści Twardocha, o geopolityce wspomina. Tylko dlaczego z uśmiechem, skoro naraził na śmierć, rany i zaginięcie ponad 4 tysiące żołnierzy? Współgra mi to z aurą „Miasta 44” Jana Komasy, który pokazał katastrofę Warszawy. Czy oznacza to, że po dekadach tworzenia „ku pokrzepieniu serc” przyszedł czas produkcji krytycznych wobec bohaterstwa, które było nazbyt kosztownym odruchem emocji bądź sprawą lekkomyślności dowódców? Jeśli tak, do krajowego duetu dołączyłbym hollywoodzki „O jeden most za daleko”, o rzezi spadochroniarzy gen. Sosabowskiego w bitwie o Arnhem.
Ostatecznie sądzę, że za rządowe dotacje cała ekipa Łukaszewicza w plenerach Bułgarii, Włoch i Chorwacji świetnie bawiła się w wojsko. Tylko co powiedzą po pokazach „Czerwonych maków” współcześni polscy żołnierze, postawieni w stan gotowości wobec wojny w Ukrainie?