Złota Palma – najważniejsze canneńskie trofeum – dla Rubena Östlunda za „Triangle of Sadness” była zaskoczeniem. Film zebrał tyle samo ocen entuzjastycznych, co krytycznych. Wybitny krytyk Peter Bradshaw z brytyjskiego „Guardiana” dał mu dwie gwiazdki na pięć możliwych.
To historia rejsu, w którym biorą udział bogaci ludzie – od rosyjskiego oligarchy z żoną i kochanką czy brytyjskich handlarzy bronią do sław modelingu. Po burzy i wypadku wszyscy lądują na wyspie, gdzie całkowicie zmienia się społeczna hierarchia.
Satyra i wyrafinowanie
Zanim jednak do tego dojdzie, pokład statku zaleje fala wymiocin i fekaliów, co sprawia, że do „Triangle of Sadness” przylgnęła etykieta „najobrzydliwszego filmu festiwalu”. To druga Złota Palma w karierze szwedzkiego reżyser. Pierwszą dostał pięć lat temu za „The Square”.
Czytaj więcej
Jerzy Skolimowski z Nagrodą Jury za „IO”.
Ten film jest jednak satyrą społeczną. Podczas konferencji prasowej laureatów nagród Östlund powoływał się na Buñuela, którego uwielbia, i rzeczywiście w czasie projekcji można pomyśleć o jego „Aniele zagłady”. Ale u Szweda wszystko szyte jest grubymi nićmi, a na dodatek zapowiedział on, że dwuipółgodzinna wersja festiwalowa filmu do kin zostanie wydłużona.