„Przez całe moje życie jest mi trudno na coś się zdecydować, a jeszcze trudniej przy tej decyzji wytrwać. I teraz, kiedy wszystko się udało" – mówi bohater „Nie zgubiliśmy drogi", specjalista od Cervantesa, do pani dziekan, która właśnie zwalnia go z pracy. Bo jej zdaniem, wcale się nie udało. Swoimi zachowaniami Eryk prowokuje agresję, prowadzi propagandowe pogadanki niezwiązane z tematem zajęć. I ma najniższą ocenę wśród wykładowców.
Mężczyzna usiłuje sobie wmówić, że szkoda życia na uczenie ludzi, których nic nie interesuje. A poza tym ma cel: organizuje akcję charytatywną, chce też odszukać Płonące Jezioro. Miejsce, którego przecież nie ma. A może jednak gdzieś jest, by karmić wyobraźnię takich jak on..
Utrzymać się na powierzchni
Eryk jedzie więc do rodziny, która go nie chce, leży w trawie, chodzi po lesie. Pisze o swojej wyprawie w nieznane rejony, do Płonącego Jeziora i wysyła notatki do byłej partnerki. Ewa zarabia na życie lekcjami angielskiego. Kiedy jest bardzo źle, decyduje się opiekować matką znanej aktorki. Starsza pani jest sama – rodzinę ma za oceanem, powiedziała córce, że „jakby co", to nie musi przyjeżdżać na pogrzeb.
Scenariusz „Nie zgubiliśmy drogi" został luźno oparty na szwedzkiej powieści „Do cieplejszych krajów" Pera Christiana Jersilda.
Kobieta nie potrzebuje pielęgniarki. Raczej kogoś, kto dotrzymałby jej towarzystwa, porozmawiał. I pomógł porozumieć się na Skypie z wnukami, które mieszkają w Kanadzie i nie mówią po polsku. „Kiedy do mnie przyjedziecie?" – pyta. „To trudne..." – odpowiadają dzieciaki. „W przyszłym roku" – tłumaczy Ewa. Rozumie, czym jest samotność. Wie, jak potrzebna jest nadzieja. Ona sama jest na tyle silna, by nie dać się upokarzać chamskiemu biznesmenowi, którego uczy angielskiego, ale nie na tyle, by odbić się od beznadziei.