Prognozowanie długoterminowe, a takim właśnie długim terminem jest okres pięcioletni, jest bardzo trudną sztuką. Na zachowanie rynków finansowych wpływa wiele czynników i wydarzeń, które dziś trudno przewidzieć.
Z dzisiejszej perspektywy wydaje się, że powtórzenie wyników funduszy mieszanych z ostatnich kilku lat będzie bardzo trudne. W ostatnich pięciu latach zarówno akcje, jak i obligacje przynosiły dodatnie stopy zwrotu. Skutkiem polityki dodruku pieniądza oraz utrzymywania niskich stóp procentowych przez główne banki centralne świata była bezprecedensowa hossa na rynku obligacji. Polscy inwestorzy zarobili średnio 30 proc. w ciągu ostatnich pięciu lat, jeśli skorzystali z oferty funduszy obligacji. Teraz stopy są rekordowo niskie, podobnie jak inflacja. Jednocześnie widoczna jest coraz większa presja na normalizację polityki monetarnej za oceanem. W takiej sytuacji nie bardzo wyobrażam sobie, by przez kolejne pięć lat obligacje mogły przynieść podobny zysk jak dotychczas. Sukcesem będzie, jeśli dadzą zarobić połowę tego co w poprzednim okresie. Natomiast jeśli chodzi o polski rynek akcji, który raczej rozczarował w ostatnich latach, zyski powinny być wyższe. Problem w tym, że hossa na Wall Street trwa już sześć lat i trudno zakładać, że przetrwa kolejne pięć. Do tej pory nigdy tak się nie zdarzyło. Dlatego może dojść do większych wahań koniunktury giełdowej, ale nie powinno to zniweczyć zysków wypracowanych do końca obecnej dekady, szczególnie w Polsce i w Europie, gdzie rynki akcji mają wiele do nadrobienia.
Paweł Klimkowski, wiceprezes Opera TFI
Na skutek rozluźniania polityki pieniężnej w ostatnich dwóch latach oprocentowanie lokat bankowych znacząco spadło. W grudniu 2012 r. odsetki od depozytu bankowego wynosiły ok. 4,7 proc. (brutto) w skali roku, natomiast w lutym tego roku było to już zaledwie 1,5 proc. Po marcowej obniżce stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej o 50 punktów bazowych można się spodziewać, że średnie oprocentowanie lokaty bankowej spadnie do blisko 1 proc. Wszystko wskazuje na to, że niskie stopy procentowe będą nam towarzyszyły przez najbliższe lata. A to oznacza, że oszczędzający, którzy dotychczas zarabiali na lokatach, zaczną poszukiwać bardziej dochodowych inwestycji i w ich kierunku przesuwać swój kapitał.
Fundusze pieniężne są odpowiednią formą lokowania środków zwłaszcza dla konserwatywnych inwestorów. Ryzyko z nimi związane jest bowiem stosunkowo niskie. Atrakcyjność tych funduszy wynika przede wszystkim z wyższej, w porównaniu z depozytami bankowymi, oczekiwanej stopy zwrotu (w obecnych warunkach 2–3 proc. w skali roku). Takie wyniki są rezultatem większych możliwości w zakresie lokowania kapitału. Fundusze pieniężne mogą inwestować m.in. w skarbowe papiery dłużne, a w ograniczonym stopniu także w obligacje przedsiębiorstw o wysokiej płynności. Fundusze takie będą naszym zdaniem dalej zyskiwać uznanie inwestorów również dzięki temu, że zapewniają większą elastyczność niż lokaty bankowe. Wycofanie się z inwestycji nie wiąże się z utratą korzyści wynikających z dotychczasowego inwestowania, podczas gdy przedterminowe zerwanie lokaty bankowej powoduje na ogół utratę wcześniej wypracowanych odsetek. Przesunięcie oszczędności do funduszy pieniężnych jest zatem rozwiązaniem wartym rozważenia przez indywidualnych klientów oraz firmy, które chcą zagospodarować swoje nadwyżki finansowe.
Sebastian Buczek , prezes Quercus TFI
Sytuacja na rynkach akcji, w tym również na polskim, układa się w pewne cykle. Okresy lepsze, takie jak obecnie, przeplatają się z gorszymi. Nie inaczej będzie w ciągu najbliższych pięciu lat.
W perspektywie 9–12 miesięcy (ale może to dotyczyć nawet znacznej części przyszłego roku)zakładamy, że tendencja wzrostowa na giełdzie będzie kontynuowana (w zasadzie tendencja ta rozpoczęła się w pierwszym kwartale 2009 r.). Jednak każda hossa ma kres i nie inaczej będzie teraz. Problem oczywiście polega na tym, że nikt nie wie, kiedy hossa się skończy. Za kilka miesięcy, kilkanaście, a może jeszcze później? Gdy się już skończy, tradycyjnie nastąpi okres spadku indeksów, który z reguły trwa rok lub dwa.
Reasumując, jesteśmy optymistycznie nastawieni do bieżącego roku, a może nawet przyszłego, ale na razie brakuje przesłanek, aby to jednoznacznie stwierdzić. W dalszej perspektywie należy oczekiwać, że rynki akcji, w tym warszawska giełda, będą się zachowywać zgodnie ze znaną zasadą cykliczności: hossa – bessa – konsolidacja.
Grzegorz Zatryb, główny strateg Skarbiec TFI
Na jakie zagraniczne rynki akcji postawić teraz? Sądząc wyłącznie na podstawie tempa wzrostu gospodarczego, w okresie pięciu lat należałoby obstawiać, wbrew aktualnym tendencjom, rynki wschodzące. Widoczne są jednak zjawiska, które skłaniają mnie do bardziej pozytywnego nastawienia wobec rynków rozwiniętych.
Pierwsze z tych zjawisk to zmiana modelu wielu gospodarek wschodzących, zwłaszcza Chin. Jest to związane ze zmianami społecznymi. Społeczeństwa na dorobku przekształcają się w społeczeństwa konsumpcyjne. Inna struktura popytu daje przewagę firmom z rynków rozwiniętych, które przez dziesiątki lat zdobywały w tym zakresie doświadczenie. Jednocześnie obserwujemy drugie zjawisko: przedsiębiorstwa z rynków wschodzących odczuwają bardzo silnie skutki zmian strukturalnych. A to sprawia, że pod względem takich parametrów jak stopa zwrotu z kapitału czy dynamika zysków znacząco ustępują swoim zachodnim odpowiednikom.
Do tego dodać trzeba znacznie większą przejrzystość finansową i mniejsze ryzyko polityczne na rynkach rozwiniętych.
O ile rozróżnienie między rynkami wschodzącymi a rozwiniętymi ma podstawowe znaczenie, o tyle moim zdaniem mniejsze znaczenie będzie miało to, jakie kraje z grupy o rozwiniętej gospodarce wybierzemy, biorąc pod uwagę ich położenie geograficzne.
Chcąc inwestować na rynkach rozwiniętych, postawiłbym na fundusze koncentrujące się na selekcji spółek, z pominięciem alokacji geograficznej czy sektorowej. W perspektywie najbliższych pięciu lat bardzo trudno byłoby taką alokację utrzymać z uwagi na rozbieżność cykli koniunkturalnych między Europą a USA.