– Najbliższe miesiące będą dosyć trudne dla rynków wschodzących głównie z uwagi na rosnące stopy procentowe w dolarze, jak również zmniejszanie bilansu Fedu – tłumaczy Tomasz Bursa, wiceprezes OPTI TFI. Zakłada on, że w połączeniu z ryzykiem politycznym (Ukraina i Chiny) oraz przyszłymi kłopotami w zakresie łańcuchów dostaw to rynki wschodzące nie powinny zachować się lepiej od dojrzałych. Potencjalne odbicie koniunktury najpierw znajdzie swoje odzwierciedlenie w zachowaniu cen akcji na rynkach głównych, a dopiero z pewnym opóźnieniem na emerging markets.
Konrad Ryczko, analityk DM BOŚ, również przyznaje, że w teorii perspektywa wyższych stóp procentowych globalnie (i przede wszystkim w USA) powinna co do zasady działać na niekorzyść rynków wschodzących. – Wyższe stopy procentowe wiążą się z wyższą wymaganą stopą zwrotu (m.in. przy długu), co często również generuje ryzyka m.in. makroekonomiczne dla gospodarek wschodzących (i tzw. rynków frontiers). W praktyce jednak środowisko EM nie jest jednorodne, a w ostatnich miesiącach bywały okresy, gdy m.in. rynek krajowy (WIG20) zachowywał się lepiej od rynków bazowych z uwagi na specyficzny mix ekspozycji surowcowo-finansowej – tłumaczy Ryczko. Zdaniem ekspertów z racji wysokich cen surowców energetycznych warto zwrócić uwagę na rynki Bliskiego Wschodu, a także m.in. Indie.