Trump i Ukraina
Jakościową zmianę dla bezpieczeństwa Polski przyniósłby także wybór na prezydenta USA w listopadzie 2024 r. Donalda Trumpa. Amerykańskie media są zgodne, że jego druga kadencja byłaby o wiele bardziej niebezpieczna od pierwszej, tak dla demokracji w USA, jak i więzi transatlantyckich.
W 2016 r. Trump sam był zaskoczony, że udało mu się pokonać Hillary Clinton. Teraz systematycznie przygotowuje się do powrotu do Białego Domu. Otacza się też znacznie bardziej radykalnymi ludźmi. Sygnałem tego, co zrobi, jest blokowanie za jego sprawą przez Kongres dalszej pomocy dla Ukrainy. Zapowiedzi wyprowadzenia Ameryki z NATO, czy przynajmniej zaniechania w razie potrzeby obrony Europy, są wiarygodne. Podobnie jak możliwość porozumienia się z Kremlem ponad głowami Ukrainy. To stawia przed rządem Tuska zadanie szukania alternatywy dla gwarancji bezpieczeństwa Ameryki. Zastąpienie ich nie jest w tej chwili realne, ale można przynajmniej ograniczyć zagrożenia ze Wschodu poprzez dalszą modernizację armii oraz zacieśnienie współpracy wojskowej w ramach UE.
Szczególnie trudnym rozstrzygnięciem będzie decyzja, czy wschodnich granic Polski mają bronić niemieccy żołnierze. Taką propozycję Berlin złożył Warszawie już wiosną 2022 r., ale spotkała się ona z odmową. Pod naciskiem Amerykanów doszło jedynie do czasowego ulokowania baterii niemieckich patriotów koło Zamościa.
Zmiana tego podejścia będzie trudna, bo przed wyborami samorządowymi, europejskimi i prezydenckimi Tusk nie chce robić wrażenia, że zbytnio ulega naciskom Berlina. To jest w końcu sedno oskarżeń Jarosława Kaczyńskiego pod jego adresem. Dlatego w exposé nowy premier nawet nie wymienił z nazwy naszego zachodniego sąsiada. Z drugiej jednak strony, na szczycie NATO w Wilnie latem zapadła decyzja o wzmocnieniu flanki wschodniej sojuszu. Plany ewentualnościowe z tym związane pozostają tajne, jednak Warszawa nie będzie mogła przy tej okazji rozróżniać między przyjęciem żołnierzy portugalskich, niemieckich czy szwedzkich. Tusk musi więc zaangażować się w zbliżenie z Berlinem, ale unikając symbolicznych gestów. Stawiać na pragmatykę. Współpracę wojskową z Niemcami wymusza też logika sztuki wojennej. Niemcy po prostu stanowią dla naszego kraju tzw. głębię strategiczną.
Powrót do władzy Donalda Trumpa może zachwiać posadami zachodnich sojuszy
Foto: JUSTIN SULLIVAN/AFP
Z grudniowego szczytu UE nadeszły niepokojące wiadomości. Za sprawą weta Viktora Orbána Unia nie podjęła decyzji o przeznaczeniu dla Ukrainy 50 mld euro na cztery lata. To w przeliczeniu na mieszkańca niewielka kwota: jakieś 100 zł rocznie na mieszkańca Wspólnoty. Ale ważna, bo bez wsparcia z zewnątrz ukraińskiemu państwu grozi bankructwo, zaś pod naciskiem Rosji linia frontu może się załamać. Ameryka, która od początku wojny przekazywała największą część wsparcia zagranicznego dla Kijowa, jak wspomniano, za sprawą sympatyków Trumpa w Kongresie blokuje dalsze wsparcie.