Mimo tych komplikacji nie ulega wątpliwości, że perspektywy polskiej gospodarki w ostatnich miesiącach wyraźnie się pogorszyły. Na początku kwietnia ekonomiści przeciętnie prognozowali, że w okresie od połowy br. do końca I kwartału 2023 r. PKB Polski będzie rósł w tempie 2,5 proc. rok do roku. Obecnie oczekują, że w tym samym okresie wzrost wyniesie około 1,6 proc. W prognozach pojawił się m.in. spadek PKB rok do roku w pierwszych miesiącach 2023 r. A wydaje się, że uczestnicy naszej rywalizacji nie uwzględnili w swoich scenariuszach recesji w strefie euro, która z każdym dniem staje się coraz bardziej prawdopodobna za sprawą niedoboru gazu.
Nastroje na dnie
Skąd ten przypływ pesymizmu? Jednym z jego źródeł jest większy niż wcześniej oczekiwano skok inflacji i – co za tym idzie – stóp procentowych. Zaledwie kwartał temu ekonomiści przeciętnie oczekiwali, że w II kwartale br. inflacja nad Wisłą wyniesie średnio 11 proc., dzisiaj wiadomo, że była o 3 pkt proc. wyższa. W rezultacie główna stopa procentowa NBP wzrosła do końca czerwca do 6 proc. (a w lipcu RPP podniosła ją do 6,5 proc.) zamiast do 5 proc., jak uczestnicy naszej rywalizacji przeciętnie prognozowali na początku kwietnia.
Najwyższa od ćwierćwiecza inflacja i „gorzkie lekarstwo” na nią, które aplikuje gospodarce Rada Polityki Pieniężnej, doprowadziły już do załamania nastrojów konsumentów. W czerwcu były one nawet słabsze niż w apogeum epidemii Covid-19. Pesymizm konsumentów, a także spadek siły nabywczej ich dochodów doprowadziły do rewizji w dół prognoz wzrostu konsumpcji. Ankietowani przez nas ekonomiści spodziewają się jednak również wolniejszego niż jeszcze trzy miesiące temu wzrostu inwestycji. To z kolei konsekwencja niepewności wśród firm, ale też wzrostu kosztów, które są obecnie wymieniane jako główna bariera rozwoju. – Tempo wzrostu inwestycji ogółem pozostanie na obniżonym poziomie w kolejnych kwartałach. Wsparciem dla takiego scenariusza jest wyraźne pogorszenie wskaźników koniunktury obrazujących skłonność firm do realizacji nowych projektów inwestycyjnych oraz wzrost stóp procentowych, przyczyniający się do pogłębienia spadku inwestycji mieszkaniowych – tłumaczą w swoim nowym scenariuszu makroekonomicznym, opublikowanym tydzień temu, ekonomiści z Credit Agricole Bank Polska.
Kolejnym źródłem spowolnienia, którego nie widać wprost w prognozach, będzie koniec kumulacji zapasów w firmach, która w ostatnich kwartałach była jednym z kół zamachowych gospodarki. – Na początku 2023 r. prawdopodobny jest nawet spadek PKB rok do roku. Jednym z powodów będzie koniec nadbudowy zapasów. Na początku roku ten czynnik odpowiadał za większą część wzrostu PKB. W warunkach dekoniunktury i obaw przedsiębiorców co do popytu w przeszłości trudno oczekiwać, żeby te zapasy wciąż były kumulowane. Jeśli tego zabraknie, będziemy musieli liczyć na tradycyjne motory wzrostu PKB, czyli konsumpcję, inwestycje i eksport. W świecie wysokiej inflacji, rosnących stóp procentowych i globalnej dekoniunktury żaden z tych motorów nie będzie działał dobrze – tłumaczyła w zeszłym tygodniu w Parkiet TV Agata Filipowicz-Rybicka, główna ekonomistka Alior Banku, jedna z uczestniczek naszej rywalizacji.
Głównym zagrożeniem dla polskiej gospodarki staje się recesja. Ekonomiści oczekują obecnie, że wzrost PKB w I kwartale 2023 roku będzie zbliżony do zera. Prawie 40 proc. ankietowanych analityków uważa, że gospodarka skurczy się w porównaniu z I kwartałem bieżącego roku. Źródła tego spowolnienia można dostrzec we wszystkich głównych gałęziach gospodarki. Analitycy wskazują zarówno na niewielki wzrost konsumpcji, jak i stosunkowo słabe inwestycje.
Te prognozy odzwierciedlają oceny bieżącej sytuacji i planów zakupowych, które widać w wynikach badań gospodarstw domowych. Obecnie te oceny są równie niskie jak na początku pandemii. Obserwujemy też dużą niepewność odnośnie do terminowej realizacji Krajowego Planu Odbudowy, który mógłby pobudzić publiczne inwestycje.
Pomimo oczekiwanego osłabienia aktywności gospodarczej wzrost cen pozostanie wysoki. Analitycy niemal zgodnie wskazują, że szczyt inflacji wystąpi w okolicach sierpnia – inflacja w III kwartale ma oscylować wokół 15,5 proc. Tego, że wzrost cen będzie jeszcze szybszy zimą, spodziewa się jedynie pięć spośród 34 ankietowanych osób i zespołów. Równocześnie prognozy zakładają tylko bardzo delikatne hamowanie inflacji w I połowie 2023 r., mimo że Rada Polityki Pieniężnej już znacząco podwyższyła stopy procentowe.
Głównym zagrożeniem, jeśli chodzi o inflację, jest obecnie wzrost cen energii elektrycznej i ogrzewania wraz z kolejnymi decyzjami Urzędu Regulacji Energetyki. Niedawne komentarze prezesa URE wskazują, że podwyżki z początkiem 2023 r. będą sięgać kilkudziesięciu procent – bieżące prognozy prawdopodobnie wciąż nie odzwierciedlają dokładnie tego zagrożenia.
Ekonomiści są stosunkowo spokojni o kondycję rynku pracy. Bieżące prognozy zakładają niewielkie wahania stopy bezrobocia przez kolejny rok. Polska pozostaje jednym z państw Unii Europejskiej, gdzie przedsiębiorstwa najszerzej raportują niedobory pracowników. Mamy też stosunkowo dużo pracowników migrantów. Oba te czynniki zapewniają pewien bufor bezpieczeństwa. Na rynku pracy skutkiem spowolnienia będzie raczej spadek liczby ofert pracy oraz mniejsza mobilność pracowników między firmami, a nie zwolnienia.
Jakub Rybacki, kierownik zespołu makroekonomii w Polskim Instytucie Ekonomicznym