Wirus a deficyt kasy państwa

Hongkong i Niemcy po latach wstrzemięźliwości planują poluzowanie swojej polityki fiskalnej, by dać gospodarce duży impuls rozwojowy. Czy Polska powinna iść ich śladem?

Aktualizacja: 27.02.2020 21:20 Publikacja: 27.02.2020 21:00

Wirus a deficyt kasy państwa

Foto: iStockphoto

Minister finansów Niemiec Olaf Scholtz rozważa zawieszenie konstytucyjnego limitu zadłużenia – podaje agencja Bloomberg. To jedna z reakcji Berlina na epidemię koronawirusa, która może pogłębić problemy niemieckiej gospodarki, i tak stojącej na progu recesji.

Propozycja ministra zakłada modyfikację twardej niemieckiej reguły tzw. zerowego deficytu. W efekcie tych zmian władze regionalne mogłyby zaciągać dług i zwiększyć inwestycje, pobudzając w ten sposób gospodarkę. Jak podaje Bloomberg, ze względu na obostrzenia fiskalne niemieckie samorządy musiały zamrozić gotowe już projekty inwestycyjne o łącznej wartości ponad 100 mld euro.

Miliardy do rozdania

Z kolei władze Hongkongu, także w odpowiedzi na gospodarcze problemy, zaplanowały pakiet stymulacyjny o wartości ok. 61 mld zł (120 mld dolarów Hongkongu). Pieniądze mają trafić przede wszystkim do rąk mieszkańców (np. każdy rezydent ma dostać równowartość ok. 5 tys. zł). W efekcie tego programu w kasie Hongkongu pojawi się spory deficyt (4,8 proc. PKB miasta na koniec 2021 r.), co ważne – po raz pierwszy od 15 lat

Pytanie, czy Polska powinna iść ich śladem. Tym bardziej że Niemcy w ostatnich latach stały się w Europie pewnym wzorem odpowiedzialnej polityki finansów publicznych. Poza tym pomysły, by poluzować limity zadłużenia w Polsce, już się pojawiały w przestrzeni publicznej (proponował to np. Marek Dietl, prezes GPW), a nasza gospodarka także spowalnia. Jednak zdaniem ekonomistów, z którymi rozmawialiśmy, odpowiedź na nasze pytanie jest prosta: nie powinniśmy. Dlaczego?

Inna sytuacja

– Po pierwsze, nasze finanse publiczne są w gorszym stanie niż finanse Niemiec. Po drugie, polskie problemy leżą gdzie indziej niż brak pakietu stymulującego dla gospodarki – uważa Aleksander Łaszek, główny ekonomista Fundacji FOR.

I tak, od 2014 r. Niemcy notują nadwyżkę w finansach publicznych, a zadłużenie w 2019 r. spadło poniżej 60 proc. z ponad 80 proc. w 2012 r. W Polsce zaś wciąż mamy deficyt, mimo bardzo dobrej koniunktury gospodarczej w ostatnich latach (choć trzeba przyznać, że nasze zadłużenie nigdy nie przekroczyło 60 proc. PKB i ostatnio ten odsetek też się zmniejsza).

– Niemcy przez wiele lat prowadziły bardzo restrykcyjną politykę, jeśli chodzi o finanse publiczne. Teraz w obliczu recesji mogą sobie pozwolić na więcej – mówi Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich. – W Polsce odwrotnie, w tym czasie nie było oszczędzania, a wydatki publiczne szybko rosły. I będą jeszcze rosły, obciążając finanse państwa w okresie spowolnienia gospodarczego – dodaje. I wylicza choćby ostatnie decyzje rządu, takie jak wprowadzenie na stałe 13. emerytury, 14. emerytury w 2021 r. czy zapowiedziany etapowy wzrost wydatków na zdrowie.

Inne systemy

– Warto też pamiętać, że Polska i Niemcy mają nieporównywalne reguły fiskalne –zaznacza Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP. W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że regulacje naszych sąsiadów zabraniają deficytu w kasie państwa, zaś nasze pozwalają na życie na kredyt do pewnego poziomu (do konstytucyjnego limitu zadłużenia 60 proc. PKB).

– Oczywiście nie wiemy, jak koronawirus wpłynie na naszą gospodarkę. Na razie nasze reguły fiskalne mimo wszystko pozwalają na pewne działania i nie trzeba ich dostosowywać do spowolnienia gospodarczego, z którym Polska też musi się zmierzyć – komentuje Dudek.

– Rozumiem motywację Niemców i rozumiem, że ich przykład może być pokusą, by luzować zasady fiskalne także w Polsce – mówi z kolei Marcin Mrowiec, główny ekonomista Banku Pekao. – Ale zawsze trzeba pamiętać, że jak się zrobi jeden krok, to później trudno się powstrzymać przed kolejnymi i zejść ze ścieżki prowadzącej do nadmiernego zadłużenia, co pokazały doświadczenia z kryzysu z 2008 r. Dlatego lepiej zostawmy w Polsce to, co mamy – podkreśla.

Minister finansów Niemiec Olaf Scholtz rozważa zawieszenie konstytucyjnego limitu zadłużenia – podaje agencja Bloomberg. To jedna z reakcji Berlina na epidemię koronawirusa, która może pogłębić problemy niemieckiej gospodarki, i tak stojącej na progu recesji.

Propozycja ministra zakłada modyfikację twardej niemieckiej reguły tzw. zerowego deficytu. W efekcie tych zmian władze regionalne mogłyby zaciągać dług i zwiększyć inwestycje, pobudzając w ten sposób gospodarkę. Jak podaje Bloomberg, ze względu na obostrzenia fiskalne niemieckie samorządy musiały zamrozić gotowe już projekty inwestycyjne o łącznej wartości ponad 100 mld euro.

Pozostało 84% artykułu
Budżet i podatki
Szok w rosyjskiej Dumie: dwie partie nie poparły wojennego budżetu Putina
Budżet i podatki
Czy da się „wykręcić” 110 mld zł dziury w budżecie w dwa miesiące
Budżet i podatki
Deficyt budżetowy będzie wyższy. Sejm przegłosował zmiany
Budżet i podatki
Kto i za ile kupi kolejne setki miliardów polskiego długu
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Budżet i podatki
Budżetowe wpływy z CIT dołują. Rekordy już nie wrócą?