– Nie podpiszę ustaw podnoszących podatki – deklaruje Rafał Trzaskowski, kandydat na prezydenta RP. Sugeruje w ten sposób, że rząd PiS w reakcji na ogromny wzrost deficytu i zadłużenia z powodu kryzysu pandemicznego, będzie chciał zwiększyć obciążenia fiskalne Polaków.
Czytaj także: Nie bójmy się długu
– Nie mamy w planach podwyższania podatków – odpowiada na to Tadeusz Kościński, minister finansów. – Nie podzielam takiego myślenia, że gdy są mniejsze dochody, to trzeba podnosić podatki. To od razu wyhamowałoby gospodarkę – wyjaśniał.
Nie zmienia to jednak faktu, że obawy co do zamiarów rządu ma nie tylko Trzaskowski. Badania Centrum Monitoringu Sytuacji Gospodarczej pokazują, że aż 63 proc. przedsiębiorców obawia się „wzrostu podatków dla firm w konsekwencji redukcji zadłużenia zaciągniętego na programy pomocowe". Dotychczas bowiem w sytuacji kryzysowej rządy zwykle dokonywały dużego zacieśniania fiskalnego, czego dobrym przykładem może być podwyżka stawek VAT od 2011 r. Pytanie, czy podobnie będzie i teraz? Tym bardziej że w tym roku trzeba się liczyć z bezprecedensowym wzrostem deficytu (nawet do 11 proc. PKB) i zadłużenia (o co najmniej 200 mld zł). Ekonomiści nie mają tu jednej odpowiedzi.