– To właściwy czas, by zacząć głośno mówić o „solidarity windfall tax” w krajach czerpiących ponadprzeciętne zyski ze sprzedaży surowców energetycznych na wsparcie Ukrainy – taka wypowiedź nowej minister finansów Magdaleny Rzeczkowskiej pojawiła się w niedzielę na Twitterze.
To oczywiście pokłosie i próba załagodzenia politycznej afery, jaka wybuchła po niefortunnych słowach premiera Mateusza Morawieckiego. Premier zarzucił Norwegii, że czerpie nadmierne zyski ze sprzedaży gazu, wręcz żeruje na sytuacji wojennej, choć nie intencjonalnie, i powinna się tymi zyskami błyskawicznie podzielić, m.in. z Ukrainą.
– Moim zdaniem wypowiedź premiera to wręcz polityczne chamstwo, bardzo szkodliwe w przeddzień negocjacji z Norwegią w sprawie zakupów gazu – komentuje Wojciech Warski, wiceprezydent Pracodawców RP. – A Ministerstwo Finansów najwyraźniej poczuło się w obowiązku, by jakoś te fatalne słowa premiera przedstawić w bardziej dyplomatycznym opakowaniu – dodaje Warski.
Czytaj więcej
Ki diabeł podkusił premiera Mateusza Morawieckiego, by właśnie teraz uderzyć w sojusznika z NATO, który ma się stać jednym z głównych dostawców gazu dla Polski?
Minister Rzeczkowska wyjaśniała, że w obliczu napaści Rosji na Ukrainę kraje czerpiące wysokie dochody ze sprzedaży gazu czy ropy naftowej, w ramach szeroko pojętej solidarności międzynarodowej z wyniszczaną Ukrainą, mogłyby część środków z „nadmiarowych” zysków przekazać na wsparcie i odbudowę gospodarki naszego sąsiada. Podkreśliła, że „windfall tax” znalazł się nawet w rekomendacjach OECD z raportu poświęconego konsekwencjom wojny.