– System podatkowy powinien przede wszystkim wzmacniać rozwój gospodarczy – mówił Aleksander Łaszek z TEP. Aby spełnić ten cel, podatki powinny być neutralne, proste i stabilne. Powinny mieć jak najszerszą bazę podatkową i mieć jak najmniej ulg, zwolnień, wyłączeń itp. – przekonywał Łaszek.
Preferencje i ulgi dla wybranych grup podatników nie tylko komplikują system rozliczeń z fiskusem, ale też wpływają na zniekształcenie zachowań podatników.
Zakłócone decyzje
– Wyobraźmy sobie, że gdzieś na ulgi mogą liczyć osoby leworęczne. Można założyć, że populacja leworęcznych natychmiast się zwiększy, bo każdy będzie chciał coś ugrać – mówił Łaszek. – System wprowadzi w reakcji np. przepis, że z preferencji korzystać mogą tylko osoby używające lewej ręki do wszystkich czynności. W odpowiedzi część podatników będzie pracować lewą ręką, będzie im dużo trudniej, ale ich zdaniem będzie to opłacalne. System znów zareaguje, podatnicy znajdą nową furtkę itd. Oczywiście to absurdalny przykład, ale w prawdziwym życiu bez trudu można znaleźć potwierdzenie tego, jak system ulg zakłóca normalną aktywność i prowadzi do nieracjonalnych działań – mówił Aleksander Łaszek.
Przykładem może być system opodatkowania dochodów z pracy, który w Polsce preferuje m.in. samozatrudnienie. W efekcie własne firmy otwierają osoby, które nie mają za grosz żyłki do biznesu, ale jest to optymalne podatkowo. Wiele przykładów można znaleźć w daninach od konsumpcji (głównie VAT, gdzie mamy różne stawki), majątku czy od osób prawnych.
Czy Polski Ład odpowiada na te wyzwania? – W zasadzie cofamy się w zakresie upraszczania. Wprowadzane są tam nowe, dosyć arbitralne ulgi, które nie wnoszą żadnej wartości dodanej, mają pełnić tylko funkcję wyrównującą straty wynikające z reformy – zaznaczył Wojciechowski.
Mowa o uldze dla klasy średniej, czyli dla osób pracujących na etatach, o dochodach w przedziale 6–13 tys. zł. Ma być tak skonstruowana, by po zmianach ich płace netto ani nie wzrosły, ani nie spadły.