Ministerstwo Finansów przekonuje, że najnowsza propozycja minimalnego podatku dochodowego, przedstawiona w ramach Polskiego Ładu, obejmie tylko przedsiębiorstwa, które unikają opodatkowania i stosują agresywną inżynierię podatkową. Podatek nie będzie zaś dotyczył tych, które choć nie płacą CIT, to wynika to z dużych inwestycji, korzystania z ulg podatkowych czy też z sytuacji kryzysowych.
Zupełnie inne zdanie mają eksperci. W swoim stanowisku Rada Przedsiębiorczości wskazuje, że danina obciąży firmy uczciwe, które nie stosują schematów optymalizacji, a po prostu osiągają niski dochód ze względu na specyfikę swojej branży (np. handel, a także część usług i produkcji przemysłowej) lub z powodu wahań poziomu rentowności związanych z cyklem koniunkturalnym.
Zdaniem ekspertów wynika to z wadliwej konstrukcji podatku minimalnego. Po pierwsze, ma on dotyczyć przychodów korporacji, a nie tzw. wydatków pasywnych, jak ma to miejsce w przypadku zachodnich rozwiązań, w tym w USA, na które niesłusznie zresztą powołuje się resort finansów (w Stanach Zjednoczonych w przypadku, gdy podatnik nie wykazuje podatku CIT do zapłaty, oblicza mu się podatek od alternatywnej podstawy opodatkowania, którą stanowi zadeklarowany dochód minus koszty usług niematerialnych jako najbardziej uznaniowych).
Po drugie, dodatkowe obciążenia mają zapłacić firmy, które poniosły stratę, niezależnie od przyczyn jej powstania (wyjątkiem mają być odpisy wynikające z inwestycji).
– Może to być gwoździem do trumny dla firm, które same wewnętrznie – lub ich rynek – przechodzą jakieś problemy i stąd wynika przejściowe załamanie rentowności – ocenia jeden z ekspertów. – To zmuszanie polskich firm do sprzedania się zagranicznym konkurentom lub doprowadzenie do ich upadłości – ostrzega.