W 2004 r. zapadła dramatyczna decyzja. Wydobycie rudy żelaza powoduje deformacje ziemi i by ratować położoną 200 km na północ od kręgu polarnego szwedzką Kirunę, należy dużą część miasta przenieść. Gmina podjęła decyzję, że przeniesie ją na północny wschód, pod górę Loussavaara nad jeziorem Loussajärvi. Jednak dziesięć lat temu lokalizację zamieniła na okolice Tuoluvaary, 3 km na wschód od dzisiejszego centrum Kiruny. Transformacja z powodu subsydencji (czyli obniżania się powierzchni gruntu) objęła również osiedle górnicze Malmberget. Mieszkający tam autochtoni przeprowadzają się do położonego 4 km dalej Gällivare.
„Mamuśka" płaci
Z położonym w Laponii grodem nie może się równać żadne miasto górnicze na świecie. Kiruna nie istniałaby bez kopalni, a kopalnia – bez Kiruny. Rozwój techniki na przełomie wieków XIX i XX umożliwił start wydobycia rudy na wielką skalę. Populacja miejscowości skoczyła wówczas z kilkuset osób do 10 tys. Mieszkańcy do tej pory żyją w symbiozie ze spółką wydobywczą LKAB, zwaną tu „mamuśką".
Czytaj także: Szwecja: Wielka przeprowadzka
Przenosiny dotyczą łącznie 10 tys. mieszkańców. To jednak nie oddaje skali projektu. Władze Kiruny twierdzą, że to tak jakby 300 tys. mieszkańców Sztokholmu miało się wynieść kilka kilometrów od stolicy.
Spółka wydobywcza LKAB należy do państwa i przynosi największe po energetycznym Vattenfallu zyski w kraju. W 85 proc. pochodzą z produkcji śrutu metalowego. Firma zainwestowała już w przeprowadzkę 13 mld koron szwedzkich (ok. 5,3 mld zł).