Lokalne media informują, że sytuacja będzie się pogarszać w miarę napływu kolejnych fal turystów. Najtrudniej z dostępem do morza będzie od połowy lipca do połowy sierpnia, kiedy to większość Europy wybiera się na wakacje.
Hiszpania przyjmuje turystów praktycznie bez ograniczeń, ale nadal ostro walczy z Covid-19. W ostatni weekend władze zdecydowały o zamknięciu dwóch lokalizacji w Galicji (La Marina) i w Katalonii (Segria). I po raz kolejny wydały ostrzeżenie, że nie będą się patyczkować i jeśli uznają to za stosowne, ponownie wprowadzą obowiązek kwarantanny wobec przyjezdnych z krajów, gdzie doszło do wzrostu liczby zachorowań na COVID-19.
Najwięcej blokad dla plażowiczów było w Maladze, Kadyksie, gdzie przez jakiś czas nie było wstępu na popularną Zahorę, i w Huelvie. Nie można też było wejść na plaże w małych zatoczkach w pobliżu Conil de la Frontera. Powód? Przepełnienie uniemożliwiające utrzymanie dystansu społecznego, co zagraża turystom. Informacje o zamykanych plażach władze wysyłają poprzez aplikacje na smartfony, są również umieszczane na specjalnych stronach z najnowszymi decyzjami władz. Samorząd Chipiony, położonej w pobliżu amerykańskiej bazy Rota, informował na bieżąco o zamknięciu dwóch plaż, które osiągnęły wyznaczoną frekwencję — w Cruz del Mar i Tres Piedras. Ta ostatnia została zablokowana dla plażowiczów po przypływie o godz. 15, kiedy to na piasku było mniej miejsca.
Przy tym na hiszpańskich plażach, poza Benidormem, nie istnieje system rezerwacji miejsc. Natomiast w tej chwili, aby utrudnić rozprzestrzenianie się COVID-19, każdy plażowicz bądź wypoczywająca na wodą rodzina muszą mieć dla siebie przynajmniej 4 metry kwadratowe piasku. W Benidorm można sobie taki teren zarezerwować także przez aplikację na smartfonie.
Na hiszpańskich lotniskach zatrudniono pracowników, którzy sprawdzają stan zdrowia przylatujących turystów. Do grupy 600 pracujących tam już wcześniej dołączy jeszcze w szczycie przylotów kolejnych 650.