Spółka, która w poprzednich latach generowała straty, a w minionym roku wreszcie przekroczyła próg rentowności, prawdopodobnie znowu będzie na minusie. To w dużej mierze efekt epidemii, przez którą - jak wynika z naszych ustaleń - przychody Poczty Polskiej (PP) w ostatnich tygodniach runęły o 30 proc. Operatora przed jeszcze większymi problemami ratuje jedynie rosnący popyt na usługi kurierskie (co jest efektem wzrostów w branży e-handlu). Ale i ta „kroplówka” zostanie na pewien czas zakręcona. Przez polityków.
Czytaj także: Wybory korespondencyjne: Listonosze mówią „nie”
Przygotowany przez PiS projekt nowej ustawy o zasadach przeprowadzania wyborów powszechnych zakłada, że operator wyznaczony (Poczta Polska) - w czasie wykonywania zadań związanych z doręczeniem pakietów do głosowania - zwolniony jest z obowiązku świadczenia innych usług pocztowych. A to oznacza, że PP przez cały tydzień przed majowymi wyborami (zgodnie z projektem operator ma siedem dni na dostarczenie pakietów) nie będzie robić nic innego, niż dostarczać karty do głosowania. Listonosze nie doręczą przesyłek, a kurierzy paczek. Przedstawiciele PP, z którymi rozmawialiśmy, potwierdzają: przeprowadzenie wyborów korespondencyjnych będzie wymagało od nas skupienia się wyłącznie na tym zadaniu.
- Sami listonosze nie wystarczą, będzie trzeba zaangażować do tego również kurierów - mówi Bogumił Nowicki, przewodniczący pocztowej „Solidarności”.