Choć tegoroczny maj okazał się nieco lepszy niż kwiecień, wyniki branży liczącej na poprawę dramatycznej sytuacji finansowej, wciąż okazują się poniżej oczekiwań. Już w kwietniu prognozowano, że w maju średnia strata przypadająca na statystyczny hotel wyniesie 320 tys. zł. W przeliczeniu na jeden pokój hotelowy miało to być to 3,8 tys. zł. Jednak po weryfikacji wyników okazało się, że faktyczna strata w maju przypadająca na hotel zwiększyła się do 426 tys. zł, a na pokój 5,1 tys. zł. - To oznacza, że realnie w maju branża odnotowała jeszcze wyższe straty niż prognozowała – informuje IGHP.
Czytaj także: Noclegi nad Bałtykiem „absurdalnie drogie”
Przyczyną okazały się obostrzenia, czyli utrzymanie prawie do końca maja 50-procentowego wykorzystania dostępnych pokojów oraz zakazu uruchamiania otwartej gastronomii. Blisko połowa badanych przez IGHP hoteli miała średnia frekwencję na poziomie poniżej 20 proc., a w jednej piątej obłożenie nie sięgało nawet 10 proc.
Dwie trzecie hoteli oferowało pokoje po stawkach niższych w porównaniu z majem 2019 r. Dla jednej trzeciej spadki były większe niż 10 proc., a dla przeszło jednej piątej – większe niż 20 proc.
W dalszym ciągu rezerwacji jest daleko mniej niż można byłoby się spodziewać, także w wakacyjnym okresie lipca i sierpnia. W czerwcu trzy czwarte hoteli ma frekwencje nie wyższą niż 40 proc., a prognozy dla lipca i sierpnia maja być podobne.