Z początkiem przyszłego roku zdrożeją samochody benzynowe i diesle z powodu surowszych regulacji dotyczących emisji CO2. Perspektywa podwyżek sięgających od kilku do kilkunastu tysięcy złotych, a w przypadku największych aut nawet więcej, ma sprawić, że w nadchodzących tygodniach do salonów samochodowych wrócą kolejki. Ale jest też dobra wiadomość: najpewniej tanieć będą elektryki.
Podwyżki cen aut spalinowych i obniżki elektrycznych będą ze sobą powiązane. Otóż nadchodzące regulacje emisyjne CAFE obniżają limit emisji spalin nowo rejestrowanych od stycznia aut ze 118 g na 94 g CO2 na przejechany kilometr. Za przekroczenie limitu producent zapłaci karę – 95 euro za każdy g/km. W przypadku jednego z najpopularniejszych obecnie na polskim rynku samochodów, który emituje ok. 104 g CO2/km, kara zbliżyłaby się do prawie 1000 euro. A w przypadku dużych aut typu SUV emisja jest przynajmniej dwa razy większa.
Czytaj więcej
W ostatnich tygodniach roku rynek nowych samochodów czeka sprzedażowy boom. Nowe regulacje dotyczące emisji CO2 wchodzące w życie od 1 stycznia 2025 r. mogą przynieść wzrost cen o kilka–kilkanaście tysięcy złotych.
Ryzyko kar za sprzedaż samochodów spalinowych. Klient zapłaci więcej
– Od nowych samochodów spalinowych z rocznika 2025 trudno oczekiwać znaczącej poprawy pod względem emisji, przy tym wciąż dostępne są już wyprodukowane pojazdy. W rezultacie ich sprzedaż będzie obarczona dużym ryzykiem kary finansowej – mówi Maciej Matelski, dyrektor ds. rynku samochodów osobowych w PKO Leasing.
Koncerny motoryzacyjne będą musiały przynajmniej część tych dodatkowych kosztów przerzucić na kupujących. Mogą też zmniejszyć kary lub nawet ich uniknąć, sprzedając więcej samochodów elektycznych, bo regulacje CAFE dotyczą średnich emisji z całej sprzedaży danego producenta. Jeżeli sprzedaż jednego auta benzynowego powoduje emisję np. 140 g CO2/km, to sprzedaż jednego elektryka obniża średnią do 70 g CO2 i pozwala zmieścić się w limicie.