Tak wynika z raportu agencji Reuters, której dziennikarze odwiedzili zakłady metalurgiczne „Zaporożstal" grupy Metinvest najbogatszego Ukraińca Rinata Achmetowa.
"W zeszłym roku zakłady po raz pierwszy od II wojny światowej zawiesiłī działalność. Dyrektor generalny Roman Słobodianiuk wie, że pod znakiem zapytania stoi przyszłość zakładu i całego potężnego przemysłu metalurgicznego Ukrainy. Dopóki producenci nie będą mogli dostarczać klientom stali przez Morze Czarne, gdzie Rosja utrudnia żeglugę, perspektywy ożywienia sektora, który wagą dla ukraińskiej gospodarki ustępuje jedynie rolnictwu, są mało prawdopodobne” – zauważają dziennikarze Reuters.
Popyt krajowy rośnie szybko
Małym światełkiem w tunelu ukraińskiej metalurgii jest popyt krajowy, który rośnie, wraz z wydłużaniem się rosyjskiej agresji. Ukraina produkuje więcej broni, buduje schrony przeciwbombowe i rozpoczyna odbudowę miast zniszczonych podczas wojny. W ciągu trzech kwartałów tego roku nastąpiło podwojenie konsumpcji stali i wyrobów stalowych do 2,6 mln ton. To jednak zdaniem ukraińskich metalurgów nie wystarczy, aby wesprzeć przemysł, który wcześniej eksportował cztery piąte swojej produkcji, stwierdza Reuters.
„Ponieważ transport przez Morze Czarne praktycznie nie istnieje, ukraińscy producenci stali wysyłają do Europy koleją tyle produktów, ile się da. Jednak w porównaniu z transportem morskim kosztuje to czterokrotnie więcej. Kijów zaczyna teraz wysyłać ładunki przez tzw. korytarz humanitarny po wycofaniu się Rosji z umowy zbożowej. Urzędnicy i kadra kierownicza mają nadzieję, że trasa ta będzie wykorzystywana również do transportu stali. Jest to jednak ryzykowne, gdyż Rosja zwiększyła w ostatnich tygodniach liczbę ataków na infrastrukturę portową w Odessie i wokół niej” – podkreśla Reuters.
Sankcje dają nadzieję
Oprócz ograniczonego eksportu ukraińskie huty są narażone na ryzyko przerw w dostawach prądu i mają również trudności ze znalezieniem pracowników – nawet przy zmniejszonych mocach produkcyjnych. Wielu mężczyzn zostało powołanych do wojska lub wyjechało, ze względu na bliskość Zaporoża do linii frontu, położonego zaledwie 50 km od największej w Europie elektrowni jądrowej, kontrolowanej przez Rosję.