Hotelarze i właściciele restauracji w polskich miejscowościach turystycznych mają za sobą bardzo trudne lato. Na spędzenie urlopu w kraju było o 2 proc. mniej chętnych niż rok temu – wynika z analizy firmy Selectivv.
Ale są i dobre wiadomości. Więcej przyjeżdża do Polski cudzoziemców, i to na dłuższe pobyty. A między innymi z powodu bardzo ciepłego września sezon wakacyjny się wydłużył. Po cenach i opisach ofert widać, że branża postanowiła zawalczyć o klientów. Zwłaszcza o tych najbardziej wymagających.
Bez stymulacji
Jakie są powody tegorocznego spadku? Nie było już wsparcia w postaci bonu turystycznego, ceny w kurortach poszybowały, z kolei wakacje zagraniczne miały konkurencyjne ceny. Popytu na urlopy poza krajem nie zatrzymały nawet tragiczne w skutkach pożary na południu Europy. Ceny wakacji na Rodos nie spadły. Bo Polacy chcą mieć gwarancję ciepłego morza, dobrej pogody i przewidywalnych cen, a to otrzymują, wykupując wakacje w biurach podróży.
– W tym roku nie mieliśmy już do czynienia ze stymulacją sektora turystycznego dodatkowymi środkami, takimi jak bon wakacyjny, a początek wakacji zdominowały doniesienia medialne dotyczące tzw. paragonów grozy – mówi Mariola Skorupa, dyrektor sprzedaży i marketingu w platformie rezerwacyjnej Sun & Snow. – Zwyżki cen noclegów i usług w kurortach obserwowaliśmy zwłaszcza w momentach, gdy dopisywała pogoda. To krótkowzroczna strategia, której staraliśmy się w tym roku przeciwdziałać. Kilkuprocentowe, w porównaniu z zeszłym rokiem, zwyżki cen pobytów w naszych apartamentach wynikały wyłącznie z kosztów prowadzenia działalności. Nie windowaliśmy cen w momentach wyjątkowego zainteresowania apartamentami, np. podczas długiego weekendu sierpniowego – dodaje Mariola Skorupa.