W Europie od kilku lat sprzedawane są beztytoniowe woreczki (saszetki) nikotynowe. W Polsce też są dostępne i coraz popularniejsze. Problem w tym, że wciąż brakuje regulacji związanych z ich stosowaniem.
– Saszetki nikotynowe zawierają nikotynę, dodatki smakowe i aromaty, środek zagęszczający i stabilizujący, stosowane w produktach spożywczych. Użytkownik wkłada saszetki pomiędzy górną wargę a dziąsło, co sprawia, że nikotyna przez błonę śluzową powoli przedostaje się do organizmu – wyjaśnia prof. Andrzej Sobczak z Wydziału Nauk Farmaceutycznych Śląskiego Uniwersytetu Medycznego.
– Saszetki powinny zawierać nikotynę o bardzo wysokim stopniu czystości i inne substancje uzupełniające, sklasyfikowane jako spożywcze. W zależności od mocy w saszetkach jest ona w stężeniu od 4 do 20 mg/g. Nie powinno być jej więcej ze względów farmakologicznych i toksykologicznych – tłumaczy prof. Halina Car, farmakolożka kliniczna, internistka, kierowniczka Zakładu Farmakologii Doświadczalnej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.
Tyle że obecnie nikt nie kontroluje, co rzeczywiście zawierają dostępne na rynku saszetki.
– Saszetki są poza systemem, choć trwają prace, aby je do niego wprowadzić. To także kwestia bezpieczeństwa osób je stosujących – mówi Katarzyna Rumiancew, główna analityczka Fundacji Warsaw Enterprise Institute. – Chodzi o wiele aspektów, m.in. o zawartość nikotyny, a także o to, komu te wyroby mogą być sprzedawane, jak mogą być reklamowane, oznakowane, opakowane czy też jakie informacje powinny być przekazywane potencjalnych konsumentom, aby mogli oni podjąć świadomą decyzję o stosowaniu. To także kwestia opodatkowania tych wyrobów, bo są to nadal używki, choć o dużo bezpieczniejszym profilu. W Ministerstwie Finansów trwają prace nad tym, jak i czy w ogóle obejmować te wyroby akcyzą.