Kondycja branży hotelowej, już dramatycznie osłabiona przez pandemię, teraz pogorszy się jeszcze bardziej – alarmują hotelarze. Wzbiera fala odwoływanych rezerwacji, zwłaszcza w miejscach odwiedzanych przez obcokrajowców z zachodniej Europy: z wyjazdu do Krakowa rezygnują turyści z Wielkiej Brytanii i Irlandii, ponadto Francuzi czy Hiszpanie oraz Niemcy. Niemieckich gości zaczęło brakować również w Trójmieście i na Pomorzu Zachodnim, odwołują przyjazdy Skandynawowie.
Do turystycznych miejscowości blisko wschodniej granicy nie przyjeżdża praktycznie nikt. Polacy chętnie odwiedzający „na powitanie wiosny” Bieszczady, teraz masowo się wycofują. – Wszystkie rezerwacje świąteczne zostały odwołane. Choć u nas życie toczy się teraz normalnie, ludzie boją się, że wojna w Ukrainie przekroczy granicę – mówi Grażyna Kocyłowska, dyrektor pensjonatu Perełka w Cisnej.
Większe wydatki
Ale nie tylko groźba wojny odstrasza hotelowych gości. Zwłaszcza zagranicznych turystów zniechęca napływająca do Polski fala uchodźców. Według Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego (IGHP) hotelowe recepcje odbierają telefony z pytaniami, czy uchodźcy są tam zakwaterowani. Jeśli dzwoniący słyszą potwierdzenie, rezygnują z przyjazdu. – Problem w tym, że mieszkańcom Zachodu uchodźcy w Polsce kojarzą się z tysiącami młodych mężczyzn, migrujących z Afryki Północnej do Europy w połowie ubiegłej dekady. Nie rozumieją, że dziś do Polski trafiają wyłącznie kobiety i dzieci – mówi jeden z hotelarzy.
Według IGHP wśród ukraińskich uchodźców przewijających się przez co najmniej połowę z przeszło 2,5 tys. hoteli w Polsce można wyróżnić cztery grupy: osoby płacące za swój pobyt, relokowani z Ukrainy pracownicy międzynarodowych firm z pobytem opłacanym przez pracodawców, następnie uchodźcy, za których płaci państwo lub samorządy. Ostatnia grupa to ci, którym hotele z własnej inicjatywy udostępniły pokoje za darmo. Teraz jednak empatia hotelarzy zaczyna się wyczerpywać. – Pomogliśmy bardzo wielu osobom, gdy jeszcze nie działał żadnej system pomocowy. Ale teraz, po dwóch latach pandemii już nie stać nas na dokładanie do biznesu – dochodzą głosy z branży.
Ubywa także hoteli chętnych do przyjmowania uchodźców kierowanych przez państwo, które za dobowy pobyt osoby z wyżywieniem płaci 40 zł. IGHP chce negocjować z wojewodami wyższą stawkę – ok. 105–110 zł, co pozwoliłoby na pokrycie kosztów. Te natomiast dramatycznie rosną. – Perspektywy nie są dobre: okienko rezerwacyjne jest bardzo krótkie, a sytuacja nieprzewidywalna – podkreśla Agnieszka Maszner-Paprocka, prezes zarządu hotelu Havet w Dźwirzynie, a zarazem członek zarządu IGHP i jej dyrektor regionalny w Zachodniopomorskiem. Jak wylicza, w perspektywie dwóch miesięcy hotel zwiększył wydatki na niektóre produkty żywnościowe nawet o 70 proc., a do miesięcznych kosztów energii i gazu dokłada teraz 300 tys. zł.