Resort przemysłu poinformował, że urząd konkurencji, ochrony konsumentów i ścigania oszustw DGCCRF przesłał prokuraturze w Nanterre ustalenia swego śledztwa o możliwości manipulowania przez Renaulta testami na emisje spalin. Śledztwo podjęto po skandalu z Volkswagenem. „Teraz do sądów będzie należeć ustalenie, jakie podjąć działania wobec podejrzeń o naruszenie przepisów" — stwierdza komunikat. Po tej informacji akcje Renaulta straciły na giełdzie ponad 4 proc.
Sama firma podała w krótkim komunikacie, że jej silniki spełniają europejskie normy. Nikt w firmie, ani w rządzie nie wyjaśnił, na czym skupiało się śledztwo urzędu konkurencji. Poza Volkswagenem Renault jest jedynym dotychczas producentem pojazdów, któremu grozi postępowanie karne we Francji.
Po ujawnieniu skandalu z VW Renault i inne firmy zwróciły uwagę organów nadzoru w związku ze stosowaniem tzw. urządzeń zakłamujących, które ograniczają sprawność układów dezaktywujących tlenki azotu przy emisji spalin. Są tak ustawione, by pojazdy spełniały normy podczas obowiązkowych testów, natomiast nie w warunkach drogowych, gdy prawdziwe emisje są większe. Są niezgodne z prawem, poza rozwiązaniami niezbędnymi do ochrony silnika — stwierdzają unijne przepisy, a ta luka prawna była szeroko wykorzystywana.
Renault, Opel, Fiat i inni producenci wyjaśnili wcześniej odrębnej komisji badającej te sprawę, powołanej przez minister Segolene Royal, że te urządzenia podlegają wyjątkowi, ale komisja doszła do wniosku, że ich techniczne uzasadnienia trzeba dopiero udowodnić.
Renault wyjaśniał, że jego układ zmniejszający obieg tlenków azotu EGR w najbardziej popularnych silnikach Diesla powodował poważne blokowanie sprężarki. Inżynierowie znaleźli rozwiązanie polegające na wyłączaniu EGR w tzw. okienku termicznym — wąskim pasmie temperatur 17-35 stopni Celsjusza. W warunkach laboratoryjnych i w krótkim czasie system zdawał egzamin, w warunkach drogowych emisja tlenków azotu rosła niebotycznie.