Wszystkie ankietowane przez nas duże banki zapewniają, że dały możliwość pracy zdalnej właściwie w całej organizacji, niektóre nawet call center, choć oczywiście w najmniejszym stopniu zmiany z natury rzeczy dotknęły oddziałów.
Skokowa przemiana
W mBanku przed pandemią poza biurem pracowało około 700 osób (grupa ma 6,8 tys. pracowników), dzisiaj zaś zdalnie pracuje ponad 70 proc. załogi. W PKO BP niemal 50 proc. zatrudnionych w banku pracuje w tej formule (wcześniej wskaźnik ten był symboliczny), w Pekao w styczniu z pracy zdalnej korzystało tylko 2,4 proc. pracowników, ale teraz już 39 proc. W ING Banku Śląskim przed pandemią średnio w miesiącu ok. 20 proc. pracowników centrali korzystało z pracy zdalnej przynajmniej raz w miesiącu. Od połowy marca 90 proc. pracowników centrali pracuje tak regularnie. W oddziałach bank umożliwił zdalne wykonywanie obowiązków niezwiązanych z bezpośrednią obsługą klientów. Na początku roku średnio miesięcznie 1–2 proc. osób pracowało poza biurami i oddziałami przynajmniej raz w miesiącu, od marca już 30–60 proc. W Santanderze ponad 80 proc. pracowników centrali pracuje zdalnie. Przed pandemią pracownicy BNP Paribas Banku Polska mieli taką możliwość przez osiem dni w miesiącu. Na początku pandemii organizacja zdołała przetransformować do pracy zdalnej 6 tys. pracowników. Teraz w centrali pracuje tak 84 proc. osób. Getin Noble Bank zaznacza, że placówki są otwarte i nie ma możliwości zastosowania pracy zdalnej. Jednak wśród pracowników centrali została ona zastosowana na szeroką skalę. Od wybuchu pandemii dwie trzecie pracowników centrali realizuje zadania spoza biura.
– Pozytywnie oceniamy efektywność pracy zdalnej. Ilość pracy, którą pracownicy muszą wykonać, wróciła już do poziomów sprzed pandemii i jesteśmy ją w stanie realizować. Wyzwaniem jest utrzymanie efektywności teraz, gdy mijają trzy miesiące, odkąd pracownicy ostatnio się widzieli osobiście. Badania wskazują, że po takim czasie rozłąki pojawiają się napięcia w zespołach. Wielu pracowników jest zadowolonych, że mogą tak pracować, choć są też tacy, którzy woleliby już wrócić do biur, m.in. ze względu na swoje warunki domowe – mówi Krzysztof Dąbrowski, wiceprezes mBanku.
– Ostatnio dużo nauczyliśmy się o pracy zdalnej. To rozwiązanie sprawdziło się dobrze w naszej organizacji, pracownicy zdali egzamin. Została zachowana sprawna komunikacja w zespołach i dobra efektywność realizacji zadań. Jednak istotne są takie czynniki jak komfortowe warunki lokalowe, dobre łącze internetowe i spokojne otoczenie – zaznacza Anna Starostecka-Kaczmarek, dyrektor działu relacji z biznesem i zarządzania zmianą w GNB. Dodaje, że realizacja niektórych zadań jest utrudniona w pracy zdalnej. – Dlatego od czerwca sukcesywnie wracamy do biur. Większość zespołów centrali korzysta z modelu pracy rotacyjnej w biurze i w domu. Jedna trzecia składu zespołów pracuje w biurze w każdym tygodniu. Powolny powrót do biur odbywa się już także w innych bankach. Pekao zwraca uwagę, że praca zdalna dla wielu osób okazała się bardzo efektywna i nie ma powodu, by całkowicie od niej odchodzić.
Oszczędności później
– Wraz z wygaszaniem epidemii wykorzystanie pracy zdalnej będzie w naszym banku malało, ale nawet jeśli epidemia zupełnie minie, to i tak będzie ono wyższe niż przed koronawirusem. Zakładam, że może to być około 30–40 proc. Na razie banki nie oszczędzają na pracy zdalnej, bo jej wprowadzenie i przygotowanie na dużą skalę wymagało niemałych inwestycji. Oszczędności mogą pojawić się w długim terminie, ale część oszczędności na kosztach powierzchni biurowej będziemy musieli inwestować w technologię – zapowiada Dąbrowski.