– Po publikacji przez banki raportów za II kwartał nadal jesteśmy trochę we mgle i nie znamy ostatecznego wpływu cięcia stóp na marżę i wynik odsetkowy. Pozytywne jest to, że część banków zrewidowało w górę wcześniejsze pesymistyczne szacunki wpływu niższych stóp na wynik odsetkowy – mówi Kamil Stolarski, analityk w Santander BM.
Wyjaśnia, że zdecydowało o tym szybsze i głębsze niż oczekiwano cięcie kosztów finansowania (mniejsze oprocentowanie depozytów) oraz szybsze zwiększenie bilansów banków dzięki dużemu wzrostowi płynności.
Wielką niewiadomą są odpisy kredytowe. Do tej pory klienci dobrze spłacają zobowiązania, ale pomagały im tarcze antykryzysowe i wakacje kredytowe. – Teraz wygląda na to, że większość banków spodziewa się, iż w przyszłym roku odpisy będą nawet wyższe niż w tym. Choć niektóre wskazują, że są teraz bardziej optymistyczne pod tym względem niż jeszcze w kwietniu czy maju, gdy być może były za bardzo pesymistyczne. To pozytywna informacja. Podobnie jak sugestia, że wraca popyt na kredyty klientów indywidualnych, gorzej z firmami – dodaje Stolarski.
W jego ocenie najlepsze banki zanotują w tym roku około 5–6 proc. ROE (w 2019 r. czołówka miała 10–12 proc. ROE). – Czyli to słaby rezultat, ale mogło być znacznie gorzej i takie były obawy w marcu, gdy weszły ograniczenia pandemiczne – mówi Stolarski.
– Takie ROE to słabe rezultaty, choć na razie nie jest dramatycznie w większości banków. Ale pamiętajmy, że mówimy o najlepszych bankach sektora. Dramatycznie może być w mniejszych podmiotach. Poza tym to dopiero jeden kwartał słabszej koniunktury, a procesy uruchomione pandemią, takie jak spadek popytu w wielu branżach, trwalszy spadek zainteresowania częścią usług czy produktów, wcale się nie odwracają – zaznacza Materna. Podobnie ze stopami procentowymi, które jeszcze długo mogą pozostać niemal zerowe.
Spadek rentowności banków to nie tylko problem ich akcjonariuszy, ale potencjalnie także gospodarki. Mniejszy przyrost zysków banków to wolniejszy wzrost kapitałów, a te są niezbędne ze względów regulacyjnych do zwiększania akcji kredytowej. Niedawno przed zjawiskiem nadmiernego ograniczenia podaży kredytu ostrzegał Związek Banków Polskich, na takie ryzyko zwracał uwagę też Narodowy Bank Polski. Z drugiej strony w czasie kryzysu spodziewany jest nie aż tak duży popyt na finansowanie. Widać to wyraźnie po firmach, które korzystają z rządowych tarcz, głównie tej finansowej PFR, i w obliczu wstrzymania inwestycji z powodu niepewności gospodarczej rosną ich zapasy gotówki, więc nie sięgają po nowe kredyty (a wręcz nadpłacają dotychczasowe).