„Zamierzamy jak najszybciej zlikwidować nasze (rosyjskie) portfolio, pracujemy nad tym. Nie możemy nic więcej powiedzieć” – zapowiedział prezes banku Odile Renaud-Basso podczas środowego spotkania z dziennikarzami w Marrakeszu (Maroko).
EBOR wstrzymał inwestycje w rosyjskie projekty w lipcu 2014 r. po zajęciu przez Rosję Krymu. Bank nadal posiada 3,6 proc. w banku MKB (Moskiewski Bank Kredytowy). To największy niepaństwowy bank publiczny w Rosji prowadzący działalność komercyjną w 22 regionach Federacji Rosyjskiej. Należy do miliardera Romana Andrejewa. Od rosyjskiej napaści na Ukrainę jest objęty sankcjami USA, nie może więc prowadzić operacji zagranicznych i ma zamrożone aktywa. Nie wiadomo, czemu EBOR nie sprzedał akcji tego banku wcześniej.
W moskiewskiej giełdzie EBOR ma 6 proc. akcji. A ta staje się coraz bardziej niewiarygodna na arenie międzynarodowej. W minionym tygodniu UK Revenue Service (brytyjska służba podatkowa) cofnęła jej status giełdy uznanej na arenie międzynarodowej. Decyzja weszła w życie 5 maja i od tej chwili inwestorzy handlujący w Moskwie nie będą mogli korzystać z ulg podatkowych.
W środę Bloomberg poinformował, że Stowarzyszenie Traderów Rynków Wschodzących (Trade Association for the Emerging Markets) zaleciło, aby od 6 czerwca handlujący korzystali z danych WM/Refinitiv do określenia kursu rubla zamiast z danych moskiewskiej giełdy. Stowarzyszenie Traderów Rynków Wschodzących obejmuje m.in. Bank of America, JP Morgan Chase, Credit Suisse, Deutsche Bank, Goldman Sachs, Morgan Stanley, Societe Generale, Barclays i inne instytucje.
Ich zalecenie ma ułatwić pracę handlowcom, którzy wątpią w wiarygodność rubla. Trudno dziś jego kurs nazwać rynkowym, ponieważ po ataku na Ukrainę Rosja podlegała wielu międzynarodowym sankcjom, a sama nałożyła kontrolę na przemieszczanie się kapitału.