Umowa z 4 czerwca 1920 r. odebrała Węgrom 3/5 terytorium i 2/3 ludności.
– To, co było niesprawiedliwe w przeszłości, pozostanie nim na wieczność. Rany mogą się zagoić, ale amputacja nie – oświadczył w czwartek premier Viktor Orbán. Dla uczczenia narodowej tragedii w kraju na minutę stanął ruch, ludzie pogrążyli się w ciszy. Przed parlamentem odsłonięto pomnik, na którym wyryto węgierskie nazwy utraconych miast.
Słowacja, która w ramach wspólnego państwa z Czechami przed stu laty wyrosła na gruzach Węgier, próbuje wyjść naprzeciw południowemu sąsiadowi. 2 czerwca do Budapesztu poleciał szef słowackiej dyplomacji Ivan Korčok.
– Miałem tam przesłanie: historii nie można zmienić, każdy przeżywa ją odmiennie. Takich sytuacji jest w Europie wiele, to jej przeznaczenie. Ale dziś trzeba empatii, aby budować wspólną przyszłość – mówi „Rzeczpospolitej" minister Korčok.
2 czerwca premier Słowacji Igor Matovič zaprosił na zamek w Bratysławie przedstawicieli półmilionowej (10 proc. ludności kraju) mniejszości węgierskiej, również wyrażając zrozumienie dla cierpienia, jakie wywołuje u niej pamięć Trianon. Jednak słowaccy Węgrzy oczekują od władz więcej: uznania regionów, które zamieszkują, za podmioty konstytucyjne państwa, wprowadzenia w tej części kraju węgierskiego jako równoważnego języka ze słowackim, prawa do posiadania podwójnego obywatelstwa.