Polskie kino w zamrażarce

W czasach PRL filmy na półki odkładała cenzura. Obecnie kilkadziesiąt z nich zablokowała pandemia.

Publikacja: 02.06.2020 21:00

„Szarlatan” Agnieszki Holland. Czeski film naszej reżyserki miał premiere na Berlinale.

„Szarlatan” Agnieszki Holland. Czeski film naszej reżyserki miał premiere na Berlinale.

Foto: mat. pras.

Po zniesieniu przez rząd obostrzeń dotyczących imprez masowych wraca dyskusja na temat festiwalu gdyńskiego, wiadomo jednak, że nawet jeśli zapadnie decyzja pozytywna, będzie on bardzo okrojony i przeprowadzony w ogromnym reżimie sanitarnym. Jak mówi dyrektor Leszek Kopeć na wersję on-line większość producentów i twórców nie zgodziła się. Kina zaczynają ruszać, ale wiadomo już, że na razie otwierają się tylko małe placówki. Multipleksy czekają na atrakcyjny repertuar, a szef sieci Helios Tomasz Jagiełło przewiduje, że ich powrót do funkcjonowana na poziomie sprzed pandemii może potrwać nawet półtora roku.

To trudna sytuacja dla twórców, którzy w tym roku skończyli lub właśnie kończą swoje filmy. Polskie kino od kilku lat przeżywa świetny czas. Gdyby nie pandemia, obecny rok też byłby dla niego bardzo dobry. A tak, w „zamrażarce” tkwi sporo ważnych tytułów.

Rozliczenia z historią i współczesnością

Agnieszka Holland swojego „Szarlatana” zdążyła zaprezentować na pokazie specjalnym podczas festiwalu berlińskiego. Jego wejście do kin było planowane na wczesną jesień. To film o czeskim uzdrowicielu Janie Mikolasku, który działał od okresu międzywojennego aż do końca lat 50.  Jest  tu niejednoznaczny portret człowieka, ale też panorama  XX wieku – jego choroby i reżimy. A wreszcie pytanie o stosunek do dyktatury jednostki wybitnej: gdzie kończy się bieg za własnymi ambicjami a zaczynają ustępstwa moralne i kolaboracja z władzą.

Pokazujący współczesną Polskę „Hejter” Jana Komasy zdążył wejść do kin w marcu na tydzień, potem musiał przenieść się do Internetu. Niósł niepokojącą diagnozę dzisiejszego społeczeństwa, refleksje na temat roli Internetu, mogącego stać się groźną bronią, także w rękach polityków. I wreszcie pytanie o genezę zła. Zwycięzca przeprowadzonego online festiwalu Tribeca cieszył się popularnością na vod, ale twórcy mieli nadzieję, że jeszcze spotka się on z kinową publicznością.

Problem wymiaru sprawiedliwości, narastania kłamstwa, manipulacji i zła porusza też Jan Holoubek w filmie „25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy” opartym na głośnej historii niewinnego człowieka, który 18 lat spędził w więzieniu skazany za gwałt i morderstwo. Ale, jak mówi sam reżyser, jest to przede wszystkim opowieść o relacji syna i matki (w tej roli Agata Kulesza), której miłość i oddanie pomogło Komendzie przetrwać.

Czeka na premierę nowy obraz Piotra Domalewskiego „Jak najdalej stąd”. Jego bohaterką jest 17-letnia dziewczyna, która jedzie do Irlandii, by załatwić formalności związane ze sprowadzeniem do Polski zwłok jej ojca. To emigracja widziana oczami młodej osoby, niestereotypowy głos o współczesnym polskim losie.

Z innej perspektywy obserwuje ten los Grzegorz Zariczny. Autor „Prostych rzeczy” opowiada historię młodego małżeństwa, które na wsi usiłuje znaleźć dla siebie kąt i zbudować swoje życie. Ale też musi skonfrontować się z przeszłością. Obraz, w którym w większości występują amatorzy naznaczony jest osobowością reżysera, umiejącego opowiadać o ludziach z trudem walczących o swoje skromne marzenia.

Tych z drugiego społecznego bieguna obserwuje Małgorzata Szumowska. Jej „Wonder Żenia”  to historia ukraińskiego imigranta, który pracuje jako masażysta w domach klientów, w zamożnej podwarszawskiej miejscowości. Staje się powiernikiem ich sekretów, niemal duchowym doradcą.

Z kolei bohaterką „Sweat” Magnusa von Horna jest influencerka, trenerka fitness, która robi ogromną karierę w sieci, lecz jej życie naznaczone jest samotnością.

Szukając uniwersalnych wartości

Przeciwwagą dla wielu tegorocznych, gorzkich obrazów jest „Zieja” Roberta Glińskiego. Tytułowy bohater był wspaniałą, charyzmatyczną postacią w historii polskiego Kościoła, a film każe zatrzymać się w biegu, w czasach pełnych agresji i podziałów przypomina o wartościach takich jak poszanowanie życia, prawda, tolerancja, akceptacja innego człowieka. W pasjonującym „pojedynku” księdza i prowadzącego jego sprawę funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa mającego skompromitować PRL-owską opozycję, świetne kreacje stworzyli Andrzej Seweryn i Zbigniew Zamachowski.

O duchowym zwycięstwie nad złem opowiada też Maciej Barczewski w „Mistrzu” opartym na autentycznej historii pięściarza Tadeusza Pietrzykowskiego, który przeżył w Auschwitz tocząc walki bokserskie.

Przed wybuchem epidemii Leszek David zdążył skończyć zdjęcia do „Broad Peak” - bardzo oczekiwanego filmu o legendarnym polskim himalaiście Macieju Berbece. Po zdjęciach jest film „Bo we mnie jest seks” Katarzyny Klimkiewicz z Marią Dębską w roli Kaliny Jędrusik.

Kino gatunku

Czekają na premierę filmy gatunkowe. Pokazywany w San Sebastian i Toronto pierwszy anglojęzyczny film Małgorzaty Szumowskiej „The Other Lamb”wszedł właśnie do Netfliksa bez premiery kinowej.  Horror o kobietach należących do sekty, którą żelazną ręką rządzi jedyny w ich gronie mężczyzna – stał się dla reżyserki pretekstem do obserwacji społecznych zachowań i mechanizmów władzy autorytarnej.

„W lesie dziś nie zaśnie nikt” Bartosza Kowalskiego - pierwszy polski slasher czyli horror, w którym znikają kolejni bohaterowie trafił od razu na vod. Twórcy mają nadzieję, że pojawi się kiedyś na dużym ekranie.

Inną gatunkową propozycją jest „Magnezja” Macieja Bochniaka - kryminał retro oparty na wydarzeniach, jakie miały miejsce na pograniczu polsko-rosyjskim w latach 20. XX wieku. Ze znakomitą obsadą: Agatą Kuleszą, Magdaleną Boczarską, Andrzejem Chyrą,  Mateuszem Kościukiewiczem i Dawidem Ogrodnikiem w rolach głównych.

Nie można też  zapomnieć o pełnometrażowej animacji Mariusza Wilczyńskiego „Zabij to i wyjedź z tego miasta”, która zebrała wyśmienite recenzje w czasie festiwalu berlińskiego.

A to tylko część tytułów, w jakie uderzyła pandemia. Na liście filmów gotowych i w trakcie realizacji jest dzisiaj ponad 40 pozycji. Nieskończeni jeszcze, zapowiadający się na wydarzenie „Głupcy” Tomasza Wasilewskiego czy kolejny obraz Szumowskiej „All Inclusive”, fabuła znakomitego operatora i dokumentalisty Jacka Bławuta „Orzeł. Ostatni patrol”, sporo debiutów, m.in. Michała Wnuka („Osiedle polskich skrzydeł”) Darii Woszek („Maryjki”) czy Michała Szcześniaka („Fisheye”). A także  kilka mniejszościowych polskich koprodukcji.

Jak potoczą się losy tych filmów? Nawet jeśli w okrojonej wersji festiwal gdyński odbędzie się w listopadzie, nie zapewni polskiemu kinu promocji na tym samym poziomie co zwykle. Może nowe  polskie tytuły znajdą swoje miejsce na innych jesiennych festiwalach, jak Nowe Horyzonty czy Camerimage, które wciąż są przez organizatorów przygotowywane? I jak będzie wyglądała ich dystrybucja kinowa? Czy druga fala COVID-19 znów przydusi z trudem odradzające się życie kulturalne? Wciąż jest tu wiele niewiadomych. I tylko artystów żal...

Po zniesieniu przez rząd obostrzeń dotyczących imprez masowych wraca dyskusja na temat festiwalu gdyńskiego, wiadomo jednak, że nawet jeśli zapadnie decyzja pozytywna, będzie on bardzo okrojony i przeprowadzony w ogromnym reżimie sanitarnym. Jak mówi dyrektor Leszek Kopeć na wersję on-line większość producentów i twórców nie zgodziła się. Kina zaczynają ruszać, ale wiadomo już, że na razie otwierają się tylko małe placówki. Multipleksy czekają na atrakcyjny repertuar, a szef sieci Helios Tomasz Jagiełło przewiduje, że ich powrót do funkcjonowana na poziomie sprzed pandemii może potrwać nawet półtora roku.

Pozostało 91% artykułu
Film
Film „Kolonia nr 5”. Cała prawda o życiu emigrantów we Francji
Film
EnergaCAMERIMAGE: Hołd dla Halyny Hutchins
Film
Seriale na dużym ekranie - znamy program BNP Paribas Warsaw SerialCon 2024!
Film
„Father, Mother, Sister, Brother”. Jim Jarmusch powraca z nowym filmem
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Film
EnergaCAMERIMAGE 2024: Angelina Jolie zachwyca w Toruniu jako Maria Callas