Rozruchy w Teheranie. Niespodziewane skutki katastrofy

Przyznanie się przez władze w Teheranie do zestrzelenia ukraińskiego samolotu doprowadziło do rozruchów w kraju.

Aktualizacja: 13.01.2020 09:00 Publikacja: 12.01.2020 18:16

Oddziały specjalne policji próbują opanować sytuację w stolicy kraju

Oddziały specjalne policji próbują opanować sytuację w stolicy kraju

Foto: AFP

– Chcemy sprawiedliwości! Nie dbacie o nasze życie! – skandowali studenci manifestujący w Teheranie.

Demonstracje, jakie przetoczyły się przez kilka irańskich miast, są świadectwem rosnącego oburzenia opinii publicznej. Spośród 167 pasażerów prawie połowa była obywatelami Iranu, ale wielu Irańczyków było też wśród 63 obywateli Kanady, którzy zginęli w zestrzelonym ukraińskim samolocie.

Zobacz także: Bezsilna Unia Europejska, lennik Ameryki [ANALIZA]

Jak się okazało, pasażerski boeing został trafiony rakietą (lub dwiema) przeciwlotniczą zaraz po starcie w środę w nocy z lotniska w Teheranie. Płonąca maszyna runęła w pobliżu lotniska. Po trzech dniach krętactw w sobotę w irańskiej telewizji odczytano oficjalny komunikat, w którym władze przyznały, że to one ponoszą winę za katastrofę.

Oficjalne tłumaczenia

– Miał dziesięć sekund, by podjąć decyzję. Musiał zdecydować, czy strzelać, czy nie i w warunkach, jakie były, podjął złą decyzję – tłumaczył dowódca sił lotniczych Korpusu Strażników Rewolucji generał Amir Ali Hajizadeh dylematy dowódcy zespołu rakiet przeciwlotniczych.

Ukraiński samolot startował w godzinę po odpaleniu irańskich rakiet na amerykańskie cele w Iraku. I to podobno wywołało tak dużą nerwowość irańskich żołnierzy. Twierdzą, że wzięli samolot za amerykański pocisk manewrujący. Jednak maszyna nie zboczyła z wytyczonego korytarza powietrznego, a przed nią startował samolot rosyjskiego Aerofłotu do Moskwy.

Obecnie nie jest jasne, czy jednostka przeciwlotnicza należała do wszechwładnego Korpusu Strażników czy do zwykłej armii. Mimo to, gdy sobotnie uroczystości żałobne przerodziły się w kilku miastach w antyrządowe manifestacje, ich uczestnicy wznosili hasła przeciw Korpusowi i zdzierali plakaty z wizerunkiem generała Kasema Sulejmaniego. Jego śmierć 3 stycznia w amerykańskim ataku w Bagdadzie stała się początkiem obecnego kryzysu i postawiła oba kraje na krawędzi wojny, a uroczystości pogrzebowe były wielomilionową manifestacją poparcia dla rządu.

Odpowiedź ulicy

– Sulejmani i jego przywódca to mordercy! – skandowały jednak w sobotę demonstrantki w Isfahanie. W stolicy kraju protest studentów uniwersytetu został rozpędzony przez policję. Nie wiadomo, czy były jakieś ofiary. Na dostępnych w internecie nagraniach widać jednak w miejscu manifestacji dopalające się resztki prawdopodobnie po koktajlach Mołotowa.

W Teheranie irańska policja aresztowała w sobotę brytyjskiego ambasadora Roba Macaire, który brał udział w uroczystościach żałobnych. W katastrofie zginęło również trzech obywateli Wielkiej Brytanii. Zatrzymano go po opuszczeniu miejsca uroczystości i przetrzymywano pół godziny, łamiąc wszelkie możliwe porozumienia międzynarodowe dotyczące dyplomatów. Władze oskarżyły go o „podburzanie”, ale Macaire zaprzeczył, by brał udział w manifestacji, w jaką przerodziły się uroczystości. „Pełne respektowanie konwencji wiedeńskiej (o stosunkach dyplomatycznych – red.) to obowiązek” – zareagował na zatrzymanie dyplomaty szef unijnej dyplomacji Josep Borrell.

„Przeproś i ustąp” – napisał na pierwszej stronie w tytule irański dziennik „Etemad” pod adresem najwyższego przywódcy ajatollaha Alego Chamenei. Zdaniem gazety „lud domaga się” również rezygnacji ze stanowisk wszystkich odpowiedzialnych za tragedię. Szczególne wzburzenie wywołała informacja dowódcy Korpusu Strażników Hosseina Salamiego, że już w dniu zestrzelenia samolotu poinformował przywódców państwa, co naprawdę się stało. Salami chciał podkreślić, że „był najbardziej ze wszystkich zdenerwowany” incydentem, a tylko dolał oliwy do ognia.

Fala za falą

Władze w Teheranie jeszcze nie otrząsnęły się po listopadowych manifestacjach w wielu miastach kraju, wywołanych trzykrotną podwyżką cen paliw. Nie wiadomo, jak rząd je spacyfikował, gdyż na tydzień całkowicie odłączono Iran od internetu. Część ekspertów uważa, że w całym kraju kilkanaście tysięcy osób zostało aresztowanych, a kilkaset miało zginąć w starciach z policją i Strażnikami Rewolucji.

Trzy lata wcześniej, w grudniu 2017 roku, w drugim co do wielkości mieście kraju Meszhedzie wybuchły protesty, które z przerwami trwały prawie do końca 2018 roku. Początkowo manifestowano z powodu pogarszającej się sytuacji gospodarczej, ale szybko pojawiły się hasła obalenia teokratycznej władzy ajatollahów.

„Nie będzie kolejnej masakry protestujących (…) Świat patrzy” – napisał obecnie na Twitterze prezydent Donald Trump.

„Establishment polityczny może nadal być postrzegany (przez Irańczyków – red.) jako próbujący ukryć pełną prawdę, by uniknąć odpowiedzialności” – zauważył irański politolog z Londynu Aniseh Bassiri Tabrizi. Tym bardziej że dzień przed ogłoszeniem oficjalnego komunikatu o przyznaniu się do zestrzelenia spychacze – wysłane prawdopodobnie przez Korpus Strażników – całkowicie splantowały miejsce katastrofy ukraińskiego samolotu.

„Do obecnego wzburzenia dochodzą stare pretensje w sprawie stanu gospodarki i ograniczeń wolności społecznych. A za miesiąc odbędą się wybory do parlamentu. Tymczasem nastroje społeczne mogą popychać do dalszych manifestacji” – dodał.

– Chcemy sprawiedliwości! Nie dbacie o nasze życie! – skandowali studenci manifestujący w Teheranie.

Demonstracje, jakie przetoczyły się przez kilka irańskich miast, są świadectwem rosnącego oburzenia opinii publicznej. Spośród 167 pasażerów prawie połowa była obywatelami Iranu, ale wielu Irańczyków było też wśród 63 obywateli Kanady, którzy zginęli w zestrzelonym ukraińskim samolocie.

Pozostało 92% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1003
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1002
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1001
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1000
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 999