Drogi zasypane piaskiem i chmury pyłu pustynnego ograniczające widoczność kojarzą się nam z krajobrazem Północnej Afryki lub Australii.
Burze piaskowo-pyłowe powstają zazwyczaj w wyniku konwekcji powietrza nad ergami, czyli pustyniami piaszczystymi zawierającymi ogromne masy lotnego piasku lub barchanami, czyli ruchomymi wydmami. Stąd też takie zjawiska nikogo nie dziwią na Saharze, Półwyspie Arabskim, Pustyni Gobi czy na Wielkich Równinach Ameryki Północnej. Rozgrzany od promieni słonecznych piasek podgrzewa masy powietrza znajdujące się nad pustynią. Gorące powietrze unosi się, a jego ruch zmienia ciśnienie i przyczynia się do powstania silnego wiatru. Burzę piaskową wywołuje zazwyczaj wdarcie się na rozgrzany obszar masy polarnego powietrza lub ciepłego i suchego wiatru górskiego. Wiatry tego typu powodują gwałtowne podniesienie temperatury (nawet o 20 st.C). Porywają duże ilości pyłu, piasku lub zwietrzonych skał. W różnych częściach świata takie ciepłe i suche wiatry noszą różne nazwy. W Polsce jest to wiejący ku dolinom suchy i gwałtowny wiatr nazywany halnym. Z kolei Czesi nazywają go Berkvintem lub Polákiem. Mieszkańcy Chile mają swojego Puelcho, a Amerykanie kalifornijskiego Santa Ana Wind czy wiejącego z Gór Skalistych suchego i porywistego Chinooka (od indiańskiej nazwy „pożeracza śniegu”).
Jednak feny, takie jak polski halny czy rumuński austrul nie wywołują jeszcze burz piaskowych, choć bez wątpienia wpływają na pogorszenie samopoczucia i podwyższają agresję u ludzi i zwierząt. Kiedy wieją znacznie wzrasta też liczba samobójstw.
To jeszcze nie burza piaskowa
Wbrew doniesieniom wtorkowa burza piaskowa, którą dotkliwie odczuli mieszkańcy Makowa Mazowieckiego, wcale nie była wynikiem przejścia tego typu wiatru ani nie przyszła do Polski znad Sahary. To niecodzienne zjawisko jest efektem suszy, która po raz kolejny dotyka nasz kraj o tej porze roku. Wtorkowe i środowe zamiecie niosły jedynie pył z wysuszonych pól. Nie oznacza to, że wkrótce może także dotrzeć do nas piasek saharyjski niesiony wiatrem znad Afryki. Nie będzie on jednak tak groźny jak nasze rodzime zawieje pyłowe. Jego obecność będzie się zauważać głównie przez zmianę koloru wschodzącego i zachodzącego słońca. W żaden sposób nie można porównywać tego zjawiska do gigantycznych burz piaskowych obejmujących olbrzymie obszary pustynne na naszej planecie. We wrześniu 2009 roku taka gigantyczna burza piaskowa o szerokości aż 600 km przetoczyła się przez Australię. Widok nadciągającej nawałnicy piasku budził grozę. Wysokość gęstej chmury pyłu sięgała w niektórych miejscach 2,5 km. Gęsty czerwony pył sparaliżował komunikację samochodową i lotniczą. Australijski meteorolog Reuben Mourad wyliczył, że stężenie drobinek pyłu w powietrzu było półtora tysiąca razy większe niż w czasie typowej australijskiej burzy piaskowej.
W takiej sytuacji istnieje bezpośrednie zagrożenie życia wynikające z ograniczonych możliwości oddychania. Szczególnie dotyczy to dzieci i ludzi starszych