Estonia od 2016 roku ma już panią prezydent Kersti Kaljulaid (wyboru dokonuje parlament; co ciekawe, jednym z jej rywali był ojciec przewodniczącej partii, która teraz ma najwięcej mandatów w parlamencie – Siim Kallas, były premier i były unijny komisarz).
Jeżeli Kaja Kallas sformuje rząd, Estonia będzie jednym z nielicznych na świecie krajów, w których głową państwa i premierem jest kobieta (podobnie jest w Wielkiej Brytanii, ale królowa nie pochodzi z wyboru, nawet parlamentarnego). A sformowanie przez nią gabinetu wydaje się pewne.
– Są dwie rozważane koalicje, w obu jako większe ugrupowanie występuje partia Kai Kallas – mówi „Rzeczpospolitej” Kazimierz Popławski, ekspert ds. estońskich, redaktor naczelny internetowego „Przeglądu Bałtyckiego”.
Komfortową większość w 101-miejscowym parlamencie miałyby Partia Reform (34 mandaty) i dotychczas główna rządząca Partia Centrum (26). Druga potencjalna koalicja to Partia Reform z dwoma mniejszymi ugrupowaniami – konserwatywną Ojczyzną (12) i Partią Socjaldemokratyczną (10).
Oba największe ugrupowania należą do europejskiej partii liberałów ALDE. – Różnice programowe nie są duże. Partia Reform jest centroprawicowa i obyczajowo liberalna. A Centrum raczej centrolewicowa, natomiast obyczajowo konserwatywna, m.in. w sprawach małżeństw osób jednej płci. Konserwatywny jest bowiem elektorat rosyjskojęzyczny, którego znaczna większość głosuje na Partię Centrum – tłumaczy Kazimierz Popławski.