Dariusz Dziekanowski: Dogoniliśmy Zachód pod względem infrastruktury stadionowej

Były piłkarz i trener, 63-krotny reprezentant Polski, przewodniczący Komisji Sportu, Rekreacji i Turystyki miasta stołecznego Warszawy, kandydat Koalicji Obywatelskiej w wyborach do Sejmu w rozmowie z Kamilem Kołsutem.

Publikacja: 05.10.2023 03:00

Dariusz Dziekanowski organizuje turnieje i wydarzenia lokalne

Dariusz Dziekanowski organizuje turnieje i wydarzenia lokalne

Foto: Leszek Szymański/pap

Co oznacza pana udział w wyborach dla polskiego sportu?

Sport dla dzisiejszej władzy znaczy tyle, co zdjęcie ze sportowcem, który przywiózł do kraju medal. To igrzyska europejskie, o których mało kto słyszał, a kosztowały prawie miliard złotych. To mglista wizja igrzysk olimpijskich. Jako sportowiec reprezentowałem nasz kraj, a dziś chcę reprezentować interes Polaków. Dla mnie sport to kilkunastoletni piłkarz, któremu kibicują rodzice i dziadkowie podczas lokalnego turnieju. To infrastruktura, z której mogą korzystać wszyscy niezależnie od wieku. Każdy powinien mieć blisko domu miejsce, gdzie można aktywnie spędzić czas. Wdrażamy już w Warszawie program„Sportowo blisko domu”. Potrzebujemy podobnych działań na szerszą skalę. Wsparcia potrzebują także polskie związki sportowe – zwłaszcza w zakresie szkolenia.

Dziś tego wsparcia brakuje?

Państwo je dotuje, ale jedne mają większe, a inne mniejsze potrzeby. Potrzebujemy racjonalnego podejścia. Polski Związek Piłki Nożnej chociażby finansuje się sam, bo ma zamożnych sponsorów oraz wyniki. Jednocześnie są takie dyscypliny jak szermierka czy łyżwiarstwo, które finansowo wyglądają gorzej i wymagają wsparcia. Nie możemy pozwalać na sytuację, z którą mieliśmy do czynienia przed mundialem, kiedy piłkarze mieli ustalone nagrody, a premier obiecał im jeszcze 30 mln zł. Takie środki należy inwestować w infrastrukturę – chociażby w rewitalizację Orlików.

Czytaj więcej

Danuta Dmowska-Andrzejuk: Organizacja igrzysk w Polsce może być impulsem do rozwoju jak Euro 2012

Czy spółki Skarbu Państwa powinny finansować polskie związki sportowe?

Spółki mogą pomagać w zależności od swoich strategii marketingowych, ale – jak wspominałem – musimy pilnować, aby te środki były inwestowane w infrastrukturę oraz szkolenie dzieci i młodzieży, a nie bieżącą działalność klubów czy wynagrodzenia. To kwestie, które obserwuję z bliska jako przewodniczący Komisji Sportu, Rekreacji i Turystyki w Warszawie. Wcześniej byłem przez cztery lata radnym Sejmiku Województwa Mazowieckiego. Jestem aktywny, znam bolączki, codziennie dotykamy wielu istotnych spraw.

Jakich konkretnie?

Czasem bardzo podstawowych, indywidualnych. Kiedy zaczęła się pandemia, zgłaszali się do mnie sportowcy, którzy przez lockdown, gdy odwołano imprezy, nie zdążyli osiągnąć odpowiednich wyników, żeby otrzymać stypendia. Udało się znaleźć rozwiązanie. Współorganizuję turnieje dzielnicowe dla dzieci, byłem też inicjatorem akcji Kuźnia Kreatywności, bo wiem, że to promocja aktywności sportowej. Walczę o lepszą infrastrukturę. Zadbaliśmy o obiekty Hutnika i Drukarza czy halę szermierczą na Ursynowie. Angażowałem się w odzyskanie władzy w Skrze przez miasto. Jestem byłym sportowcem, grałem za granicą i widziałem, jak to funkcjonuje na Zachodzie, jak wyglądają obiekty, zwłaszcza lokalne. To doświadczenie i perspektywa, które dają mi możliwość racjonalnego działania na rzecz naprawy sportu.

Grał pan na Zachodzie w latach 90. Polski sport w ciągu tych 30 lat odrobił już chyba straty…

Dogoniliśmy Zachód pod względem infrastruktury stadionowej. Duży udział miało w tym Euro 2012. Wciąż są jednak kwestie, gdzie odbiegamy od Europy. Mamy obiekty czy boiska, gdzie dzieci czy młodzież wciąż przebierają się na ławkach albo w samochodzie rodziców, a po zajęciach prysznic biorą w domu. To wstyd, bo mamy XXI wiek. Jestem też przeciwny angażowaniu publicznych pieniędzy w bieżącą działalność klubów, które są spółkami akcyjnymi i powinny przynosić zysk. Jesteśmy chyba jedynym państwem, gdzie miasta bywają właścicielami klubów. Przykłady to Śląsk czy Wisła Płock. Nie spotkałem się z tym w Anglii, Szkocji czy Niemczech. Miasta powinny realizować inne zadania.

Czytaj więcej

Apoloniusz Tajner o starcie w wyborach: Chcę zrobić coś dla przyszłych pokoleń

To kwestia, którą chciałby pan uregulować ustawowo?

Trzeba to zrobić. Samorządy powinny myśleć o popularyzacji sportu oraz inwestycjach w infrastrukturę dla amatorów. Mistrzowie rodzą się przecież na małych boiskach, na tych Orlikach. Samorząd powinien myśleć o mieszkańcach – stawiać na lokalne boiska oraz centra sportu, gdzie ludzie mogą spędzać czas – a nie angażować się w sport zawodowy.

Jak wysoko sięgają pana ambicje? Komisja, ministerstwo?

Nie wybiegam myślami tak daleko w przyszłość. Musimy najpierw wygrać 15 października. To w tym momencie najważniejsze.

Co oznacza pana udział w wyborach dla polskiego sportu?

Sport dla dzisiejszej władzy znaczy tyle, co zdjęcie ze sportowcem, który przywiózł do kraju medal. To igrzyska europejskie, o których mało kto słyszał, a kosztowały prawie miliard złotych. To mglista wizja igrzysk olimpijskich. Jako sportowiec reprezentowałem nasz kraj, a dziś chcę reprezentować interes Polaków. Dla mnie sport to kilkunastoletni piłkarz, któremu kibicują rodzice i dziadkowie podczas lokalnego turnieju. To infrastruktura, z której mogą korzystać wszyscy niezależnie od wieku. Każdy powinien mieć blisko domu miejsce, gdzie można aktywnie spędzić czas. Wdrażamy już w Warszawie program„Sportowo blisko domu”. Potrzebujemy podobnych działań na szerszą skalę. Wsparcia potrzebują także polskie związki sportowe – zwłaszcza w zakresie szkolenia.

Pozostało 83% artykułu
Wybory
Wybory samorządowe 2024: Oficjalnie: Jacek Sutryk musi walczyć w II turze
Wybory
Wybory samorządowe 2024: PiS w siedzibie partii świętuje sukces. Na scenie pojawił się Jacek Kurski
Wybory
Wybory samorządowe 2024: PiS wygrywa w kraju, ale traci władzę w województwach
Wybory
Wybory samorządowe 2024. Jarosław Kaczyński: Nasze zwycięstwo to zachęta do pracy, a chcieli nas już chować
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Wybory
Wybory samorządowe 2024: Frekwencja do godziny 17 niższa niż pięć lat temu