W połowie lipca przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk, były premier z czasu rządów PO-PSL, w oświadczeniu dla mediów zapowiedział zorganizowanie Marszu Miliona Serc w Warszawie.
Tusk zareagował w ten sposób na nagłośnioną przez media sprawę działań policji wobec pani Joanny z Krakowa, która zażyła tabletki poronne, ponieważ ciąża miała zagrażać jej zdrowiu. Po tym, jak źle się poczuła, kobieta zadzwoniła do swojej lekarki, a następnie trafiła do szpitala. Tam doszło do interwencji policji. - Jestem przekonany, że spotkamy się 1 października po to, żeby na kilka tygodni przed wyborami już nikt nie miał wątpliwości, że ludzi dobrych jest więcej, ludzi odważnych, zdecydowanych jest więcej i że więcej nie pozwolimy na to, żeby to zło panoszyło się nie tylko na szczytach władzy, ale też w naszym codziennym życiu - mówił 19 lipca Donald Tusk.
Czytaj więcej
Ile osób wzięło udział w zorganizowanym przez Koalicję Obywatelską Marszu Miliona Serc w Warszawie? Europoseł PO Radosław Sikorski ocenił, że "tak czy inaczej" była to "największa demonstracja w historii Warszawy".
Tusk w czerwcu: Pół miliona to absolutny rekord
- Jeśli pół miliona ludzi dało nadzieję, to ten milion w Warszawie 1 października da już naprawdę pewność zwycięstwa - oświadczył wówczas Tusk, odnosząc się do organizowanego przez swoje środowisko polityczne marszu z 4 czerwca. Tego dnia podczas zamykającego marsz wystąpienia przewodniczący Platformy Obywatelskiej mówił, że na ulicach Warszawy było "pół miliona" osób i ocenił, że to "absolutny rekord".
W niedzielę rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji podinsp. Sylwester Marczak wystąpił na konferencji prasowej, której tematem było podsumowanie zabezpieczenia Marszu Miliona Serc, zorganizowanego przez Koalicję Obywatelską. Rzecznik powiedział, że marsz był bezpieczny, a działania policji miały charakter pomocowy. Podinsp. Sylwester Marczak przekazał, że jeden z uczestników marszu został zatrzymany w związku ze zniesławieniem policjanta.