W poniedziałek część dalekobieżnych połączeń kolejowych przywróciła spółka PKP Intercity. Przewoźnik na nowo uruchomił kilkanaście składów, między innymi do Warszawy, Trójmiasta, Olsztyna, Łodzi, Szczecina czy Kołobrzegu. Z uwagi na zagrożenie koronawirusem możliwa jest jednak sprzedaż biletów tylko na połowę miejsc siedzących dla zachowania odstępów pomiędzy podróżnymi.
- Kolejne decyzje o przywracaniu zawieszonych lub skróconych połączeń będą zależne od aktualnych warunków, możliwości swobodnego przemieszczania się oraz zainteresowania usługami PKP Intercity – poinformowała spółka. Od 6 maja przywrócona zostanie usługa przewozu przesyłek konduktorskich.
Dla Intercity wznowienie ruchu i otwieranie gospodarki jest deską ratunkową, bo już w połowie marca frekwencja w pociągach spółki skurczyła się do jednej piątej dostępnych miejsc, a na przełomie marca i kwietnia średni spadek rezerwacji biletów sięgnął już 91 proc. Efektem braku podróżnych było odwołanie ok. 60 proc. pociągów i skrócenie trasy kolejnych 8 proc.
Ale nie tylko Intercity boleśnie odczuło skutki epidemii. Połączenia ograniczyli także przewoźnicy regionalni. Przykładowo Koleje Wielkopolskie w drugiej połowie marca zawiesiły ponad 70 połączeń. Początkowo ograniczenia miały obowiązywać do 10 kwietnia, ale najpierw przedłużono je do 3 maja, a w ubiegłym tygodniu okazało się, że potrwają do końca sierpnia.
- Ograniczenia w kursowaniu pociągów mogą ulec zmianie w zależności od ogólnej sytuacji epidemiologicznej. Na bieżąco monitorowane jest zapełnienie składów oraz ilość osób korzystających z pociągów – poinformował przewoźnik w komunikacie.