Biznesman urodzony w Atenach, który wraz z rodziną ma na własność jedną trzecią udziałów w easyJetcie, twierdzi od 10 lat, że zwiększanie floty tej linii zniszczy wartość udziałów, a od czasu pandemii, która zlikwidowała praktycznie podróże lotnicze, zwiększył naciski na zmiany w kierownictwie tej linii. Zarządził zorganizowanie 22 maja specjalnego głosowania udziałowców, aby usunąć prezesa, przewodniczącego rady dyrektorów i dwóch jej członków. Będzie potrzebować do tego ponad 50 proc. głosów, co nie będzie łatwe, bo kilku dużych inwestorów zapowiedziało poparcie obecnego kierownictwa.
12 maja Haji-Ioannou ogłosił, że szuka wszelkich wzmianek czy informacji od ludzi z easyJeta o jakichkolwiek podejrzanych związkach z Airbusem, np. o wystawnych przyjęciach czy nie wyjaśnionych przypadkach wzbogacenia się. Poinformował, że zapłaci po 10 tys. funtów za każdą wzmiankę, która pomoże w jego kampanii, a także obiecał nagrodę 5 mln funtów, jeśli doprowadzą do anulowania zamówienia. — Jeśli ktoś z was jest obecnie albo był długo pracownikiem easyJeta albo kimkolwiek, kto widział coś podejrzanego ze strony ludzi z tej linii w ich kontaktach z Airbusem, to może dostać od Steliosa nagrodę do 5 mln funtów — cytuje go Reuter.
Brytyjski przewoźnik zgodził się w styczniu zapłacić 4 mld dolarów grzywien po porozumieniu się z prokuraturami w W.Brytanii, Francji i USA ws. zarzucanego mu łapownictwa i korupcji w ciągu co najmniej 15 lat. easyJet opublikował również 12 maja komunikat odrzucający wszelkie sugestie o niewłaściwe postępowanie, podobnie jak to zrobił 27 kwietnia, gdy Haji-Ioannou zażądał głosowania udziałowców. „Jak oświadczyliśmy wcześniej, zarząd stanowczo odrzuca wszelkie insynuacje, że easyJet był zamieszany w jakieś przekręty. Linia trzyma się najwyższych norm zarządzania i kontroli w procedurach zamawiania samolotów" — stwierdzono teraz. Linia dodała, że zatrudniła zewnętrznego audytora, aby przejrzał procedurę doboru floty, którą doprowadziła do zamówienia w 2013 r. 107 airbusów za 4,5 mld funtów, raport audytora potwierdził solidność procedury zamawiania.
easyJet twierdzi, że ma dość płynnych środków na dłuższe uziemienie samolotów, a kontrakt z Airbusem ma żywotne znaczenie dla jego przyszłości, bo potrzebuje nowych samolotów do wymiany starszych. Niektórzy udziałowcy zgadzają się z tym. Trzej najwięksi mający razem 15 proc. stwierdzili, że poprą obecne kierownictwo. Firmy doradzające inwestorom: ISS, Glass Lewis i PIRC zaleciły to samo.
Haji-Ioannou, który założył linię w 1995 r., ale odszedł w 2010 r. z kierownictwa protestując przeciwko planom ekspansji, uważa, że zamówienie u Airbusa zagraża przyszłości linii, bo nie może ona pozwolić sobie na kupowanie, gdy nie ma przychodów i nie będzie potrzebować samolotów po pandemii z powodu spadku podróży.