W pogorszeniu prognoz swój udział mają przede wszystkim trzy rynki europejski i północnoamerykański, które łącznie mają na swoim koncie 49,1, 9 proc światowych przewozów pasażerskich oraz to, że region, gdzie transport lotniczy rósł w najszybszym tempie czyli Azja i Pacyfik (34,6 proc. udziały w światowych przewozach) ma jeszcze gorsze wyniki — tam przewozy zmniejszą się w porównaniu z 2019 o prawie 70 proc.
Bardzo rozczarowujący był sierpień 2020, choć minimalnie lepszy od lipca, ale w tym szczycie wakacyjnych przewozów na naszej półkuli wypełnienie samolotów wyniosło jedynie 58,5 proc., o 27,2 pkt proc. mniej, niż w 2019. Był to najgorszy sierpniowy wynik w tym stuleciu.
A jeśli mamy mówić o odbudowie rynku , to zatrzymała się ona gwałtownie w połowie sierpnia, konkretnie w momencie, kiedy rządy poszczególnych krajów zaczęły ponownie wprowadzać restrykcje i obowiązek odbywania kwarantanny po powrocie z niektórych krajów. Wielu potencjalnych klientów linii lotniczych zrezygnowało wówczas z zagranicznych wakacji i zostało w swoich krajach.
Teraz, sądząc po poziomie rezerwacji na ostatni kwartał 2020 wszystko wskazuje, że jakiegokolwiek odbicia już nie będzie, a na grudzień prognozowany jest spadek o 68 proc. w porównaniu z 2019.
— W tej chwili możemy mówić jedynie o katastrofie. Nie ma jakiejkolwiek odbudowy popytu na loty międzynarodowe , a w przypadku lotów krajowych w Japonii oraz Australii możemy mówić nawet o regresie, z powodu wprowadzanych tam nowych restrykcji dotyczących podróży lotniczych. Jeszcze kilka miesięcy temu myśleliśmy, że spadek przewozów na poziomie 63 proc. w porównaniu z rokiem 2019, to już najgorsze, co mogło nas spotkać. Ale wielkie rozczarowanie , jakie przyniósł sierpniowy szczyt sezonu, musieliśmy skorygować nasze prognozy w dół, tym razem do minus 66 proc— przyznał dyrektor generalny IATA, Alexandre de Juniac.