W ciągu 10 dni tego roku, od 1 do 11 stycznia ruch statków przez Kanał Sueski zmalał o 30 proc. do 544 z 777 rok temu, a przychody dolarowe zarządu administrującego tym szlakiem zmniejszyły się o 40 proc. — poinformował szef zarządu, admirał w stanie spoczynku Osama Rabie w programie telewizyjnym.
Kanał jest ważnym źródłem dewiz dla Egiptu, władze podejmowały w ostatnich latach duże wysiłki, aby zwiększyć ich napływ, także poprzez rozbudowę tego szlaku. Prace w tym zakresie trwają w dalszym ciągu — pisze Reuter.
Ataki rebeliantów na statki towarowe korzystające z Morza Czerwonego i kanału skłoniło wielu armatorów do kierowania swych jednostek innymi trasami, głownie wokół Afryki, co wydłużyło rejsy nawet o 20 dni i opóźniło dostawy. Europejskie firmy zaczęły już odczuwać brak materiałów i podzespołów z Azji, ogłaszają przerwy w produkcji.
Czytaj więcej
Ataki Hutich na okręty na Morzu Czerwonym przyczyniły się już do ponad dwukrotnego wzrostu cen frachtu z Azji Wschodniej do portów europejskich. Amerykanie i Brytyjczycy odpowiedzieli na to bombardowaniem pozycji jemeńskich rebeliantów.
O. Rabie dodał, że tylko statki, które musiały odpłynąć niezwłocznie, wybrały dłuższą drogę wokół Afryki, natomiast inne czekają na ustabilizowanie się sytuacji. Ich armatorzy nie zrezygnują z wymogów bezpieczeństwa, nie uda się ich przekonać zniżkami stawek ani innymi zachętami oferowanymi przez zarząd kanału. — Bardzo duża część towarów będzie znów przewożona tym szlakiem, kiedy to się skończy — dodał.