Lecą do Moskwy, nie wiedzą, gdzie wylądują. Efekt ataków ukraińskich dronów

Linie lotnicze, które lądują w Moskwie, cierpią z powodu rekordowej liczby przekierowań. Dodatkowe koszty idą w setki tysięcy dolarów. To efekt udanych ataków ukraińskich dronów.

Publikacja: 10.09.2023 12:50

Lecą do Moskwy, nie wiedzą, gdzie wylądują. Efekt ataków ukraińskich dronów

Foto: Bloomberg

— Kiedy lecimy do Moskwy, zawsze jest zagrożenie, że trzeba będzie lądować na innym lotnisku. I to często nawet nie w Moskwie — przyznaje Dmitrij Tyszczuk, dyrektor generalny rosyjskich linii Pobieda, niskokosztowego przewoźnika należącego do Grupy Aerofłotu cytowany przez portal RBC. Celem powtarzających się ataków ukraińskich dronów, które nasiliły się od początku sierpnia 2023, były już wszystkie cztery stołeczne lotniska - Szeremietiewo, Wnukowo, Domodiedowo i Żukowskij.

Dodatkowe wydatki rosyjskich przewoźników

— Jeżeli samolot leci na Wnukowo i ostatecznie zostaje przekierowany na Szeremietiewo, oznacza to przynajmniej godzinę nadprogramowego lotu, a co za tym idzie dodatkowe znaczne koszty dla przewoźnika. Bywają dni, że takich przekierowań mamy nawet po 50 dziennie — przyznał Dmitrij Tyszczuk.

Czytaj więcej

Ryanair o sporze: Modlin rozmawia z nami z pozycji siły jakby był Frankfurtem

Każda dodatkowa godzina w powietrzu dla samolotu B737-800 to koszt ok. 8 tys. dolarów, wyliczyła firma analityczna RunAvia.

Szef Pobiedy przyznaje, że takie incydenty powtarzają się coraz częściej i jego linia nie jest w stanie do nich przywyknąć. — Nie mówiąc o tym, jakie problemy stwarza to naszym pasażerom. Często nie wiedzą oni, na którym moskiewskim lotnisku ostatecznie wylądują, a może nawet poza stolicą, bo i takie sytuacje się zdarzają, kiedy przestrzeń powietrzna nad Moskwą zostaje zamknięta — dodaje. I nie ukrywa, że jeśli takie sytuacje często będą się powtarzały, zwróci się do rządu o zrekompensowanie nieplanowanych wydatków.

Operacja „dywan” w Moskwie

Władze już zresztą zareagowały na powtarzające się ataki i w sytuacji, kiedy pojawia się zagrożenie atakiem dronów, bądź już do nich doszło, wdrażana jest operacja „dywan”. W momencie jej ogłoszenia, z całej przestrzeni powietrznej w okolicach zagrożonego lotniska muszą odlecieć wszystkie samoloty cywilne. Takie sytuacje mają miejsce w Moskwie praktycznie codziennie.

Czytaj więcej

Estonia nie czeka na Brukselę. Rosyjskie aktywa pójdą na wsparcie Ukrainy

Operacja „dywan” spowodowała sarkastyczne komentarze, jakie pojawiły się na Telegramie. — Jak to jest? W telewizji mówią, że niby wszystko jest super, rubel jest mocny jak nigdy, a gospodarka rosyjska wyprzedza wszystkie pozostałe. To w takim razie o co tutaj chodzi? — pytał jeden z uczestników dyskusji.

A inny dodał w komentarzu internetowym: „ Czemu wszyscy panikujemy? Specjalna operacja militarna postępuje zgodnie z planami. Nie mamy żadnych strat. Ojoj, może więc chodzi o to, że dzieci niektórych parlamentarzystów nie mogą sobie polecieć do któregoś z nieprzyjaznych krajów?” — czytamy na stronie Telegramu.

Jakie jest zagrożenie ataku dronów

Według ekspertów konsekwencje ataku dronowego dla samolotów zależą od wielkości tego sprzętu. Jeśli waży on poniżej kilograma, to potencjalne uszkodzenia będą niewielkie.

— Cały problem polega na tym, gdzie on uderzy. Bo trzeba za wszelką cenę zapobiegać, by znalazł się w silniku. Jeśli do tego dojdzie, to naprawa będzie bardzo kosztowna. Ale jeśli mówimy o cięższych dronach, to zderzenie z nimi może być naprawdę katastrofalne w skutkach — mówił Oleg Pantelejew z RunAvii.

Zdaniem Ilji Szatilina, redaktora naczelnego rosyjskojęzycznego portalu Frequentflyers.ru, to media wyolbrzymiają zagrożenie. — Przecież drony normalnie sobie latają po Moskwie i mamy specjalne środki, które są w stanie zapobiec niebezpieczeństwu. Nasz kraj ma w tym względzie ogromne doświadczenie. A dzisiaj latanie nie jest wcale bardziej niebezpieczne niż zagrożenie, na jakie napotykamy w codziennym życiu — mówił w tym samym programie MSK1.ru.

Ale przewoźnicy są innego zdania. A Turkmenistan Airlines jako pierwsza linia lotnicza woli już nie korzystać z nakazu przekierowań, tylko skasowała połączenia z Moskwą. Jako powód turkmeńska linia podała „sytuację w przestrzeni powietrznej nad Moskwą". Turkmenistan Airlines od 1 sierpnia latają z Aszchabadu nie do Moskwy, ale do Kazania położonego 800 kilometrów od stolicy Rosji. Pasażerowie, którzy lądują w Kazaniu, jadą potem do Moskwy autobusami.

— Kiedy lecimy do Moskwy, zawsze jest zagrożenie, że trzeba będzie lądować na innym lotnisku. I to często nawet nie w Moskwie — przyznaje Dmitrij Tyszczuk, dyrektor generalny rosyjskich linii Pobieda, niskokosztowego przewoźnika należącego do Grupy Aerofłotu cytowany przez portal RBC. Celem powtarzających się ataków ukraińskich dronów, które nasiliły się od początku sierpnia 2023, były już wszystkie cztery stołeczne lotniska - Szeremietiewo, Wnukowo, Domodiedowo i Żukowskij.

Pozostało 89% artykułu
Transport
Zdesperowani Rosjanie szukają samolotów. Proszą o pomoc Kuwejt i Katar
Transport
Będzie co przenosić do CPK. Rekordy na Lotnisku Chopina
Transport
Wielkie cięcia w Boeingu. Na początek do zwolnienia ci, którzy strajkowali
Transport
Są plany rozbudowy Lotniska Chopina, ale bez wielkiego rozmachu
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Transport
Jedwabny Szlak w Ameryce Południowej. Chiński megaport w Peru