— Kiedy lecimy do Moskwy, zawsze jest zagrożenie, że trzeba będzie lądować na innym lotnisku. I to często nawet nie w Moskwie — przyznaje Dmitrij Tyszczuk, dyrektor generalny rosyjskich linii Pobieda, niskokosztowego przewoźnika należącego do Grupy Aerofłotu cytowany przez portal RBC. Celem powtarzających się ataków ukraińskich dronów, które nasiliły się od początku sierpnia 2023, były już wszystkie cztery stołeczne lotniska - Szeremietiewo, Wnukowo, Domodiedowo i Żukowskij.
Dodatkowe wydatki rosyjskich przewoźników
— Jeżeli samolot leci na Wnukowo i ostatecznie zostaje przekierowany na Szeremietiewo, oznacza to przynajmniej godzinę nadprogramowego lotu, a co za tym idzie dodatkowe znaczne koszty dla przewoźnika. Bywają dni, że takich przekierowań mamy nawet po 50 dziennie — przyznał Dmitrij Tyszczuk.
Czytaj więcej
Ryanair ogłosił cięcia na lotnisku w Modlinie. Punktem spornym były inwestycje i koszty operacji z tego lotniska. Irlandzka linia jako jedyna operuje z tego portu. O sporze rozmawiamy z Eddiem Wilsonem, dyrektorem generalnym Ryanaira.
Każda dodatkowa godzina w powietrzu dla samolotu B737-800 to koszt ok. 8 tys. dolarów, wyliczyła firma analityczna RunAvia.
Szef Pobiedy przyznaje, że takie incydenty powtarzają się coraz częściej i jego linia nie jest w stanie do nich przywyknąć. — Nie mówiąc o tym, jakie problemy stwarza to naszym pasażerom. Często nie wiedzą oni, na którym moskiewskim lotnisku ostatecznie wylądują, a może nawet poza stolicą, bo i takie sytuacje się zdarzają, kiedy przestrzeń powietrzna nad Moskwą zostaje zamknięta — dodaje. I nie ukrywa, że jeśli takie sytuacje często będą się powtarzały, zwróci się do rządu o zrekompensowanie nieplanowanych wydatków.