Aerofłot zamówił 339 maszyn rosyjskiej produkcji, które mają być dostarczone w latach 2023-2025. Siergiej Aleksandrowski, prezes Aerofłotu nie ukrywa, że jest to największe zamówienie w historii istnienia firmy. Kontrakt z potwierdzonymi wszystkimi punktami ma zostać podpisany do końca tego roku. Nowe samoloty trafią nie tylko do samego Aerofłotu, ale także do Pobiedy i Rossiji — czyli niskokosztowych przewoźników należących do tej samej Grupy Aerofłot. Wiadomo, że będzie to 210 Irkutów MC-21, 89 Irkutów SSJ-New oraz 40 Tupolevów Tu-214.
Czytaj więcej
W Rosji jest zbyt wielu bezrobotnych pilotów i trzeba dla nich znaleźć jakieś zajęcie, żeby nie wyjeżdżali za granicę. Ministerstwo Przemysłu i Handlu ma pomysł, co trzeba zrobić.
- Podpisanie tej umowy pokaże całemu światu, że Rosja jest lotniczą potęgą z ogromnym potencjałem i bogatym doświadczeniem, zdolną do wyprodukowania nowoczesnego samolotu — komentował Aleksandrowski. Tyle, że jak sam przyznaje prezydent Rosji, Władimir Putin krajowe firmy nie są w stanie wyprodukować silników do samolotów pasażerskich. A zanim to będzie możliwe, minie kilka lat.
I, żeby nie wiadomo, jak starały się kontrolowane przez Rostec United Aicraft Corporation (UAC) i United Engine, to nie będą w stanie wyprodukować napędu na takim poziomie, jak robią to Rolls Royce, GE oraz P&W, których silniki dotychczas były montowane w rosyjskich i eksploatowanych przez Aerofłot maszynach zachodniej produkcji.
Co to znaczy? Że Aerofłot skazany jest na głośne, niewygodne i źle wyważone samoloty, takie jak Iljuszyny, które miały połowę foteli w kabinach zajętych przez worki z balastem. O podróżach Tupolewami i Jakami także nie ma co wspominać. Nie tylko były one niewygodne dla pasażerów, ale i niewiarygodne w eksploatacji. Dopiero początek tego wieku przyniósł Aerofłotowi możliwość zamawiania Airbusów i Boeingów i linia natychmiast zaczęła się piąć w rankingach komfortu i wiarygodności.