Pomoc dla polskiego lotnictwa znalazła się już w pierwszej tarczy dla przedsiębiorstw i skorzystały z niej lotniska, które podczas pierwszego lockdownu były zamknięte decyzją administracyjną. Poza rejsami cargo i lotami repatriacyjnymi nic stamtąd nie latało. Spadki ruchu wiosną sięgały nawet ponad 90 proc. To dlatego dodatkowo, poza mechanizmami skierowanymi do wszystkich przedsiębiorców, w funduszu covidowym zarezerwowano dla lotnisk 142 mln złotych.
– Z tej kwoty wypłaciliśmy blisko 139 mln. 3 miliony różnicy wynika z warunków narzuconych przez Komisję Europejską. Pozwalają one na wypłacenie pomocy publicznej za czas zamknięcia lotów jedynie tym podmiotom, które w tym czasie zanotowały straty definiowane jako różnica wyniku operacyjnego i wyniku za podobny okres roku 2019. Inaczej środki zostałyby zakwalifikowane jako niedozwolona pomoc publiczna – mówi Marcin Horała, wiceminister infrastruktury odpowiedzialny na branżę lotniczą.
Dlatego właśnie trzy lotniska w Polsce w Łodzi, w Olsztynie i w Lublinie, które podczas lockdownu poprawiły swój wynik operacyjny, pieniędzy nie dostały. Notowały straty, ale mniejsze niż w 2019 r., a więc rekordowym roku dla ruchu lotniczego w Polsce. To problem kilku lotnisk regionalnych, które są na minusie i w szczycie rynku i w kryzysie. Komisja Europejska ma zastrzeżenia przed wspieraniem trwale nierentownych przedsiębiorstw.
– Teraz do kolejnej tarczy dopisane zostały firmy związane z branżą lotniczą, a wartość działań pomocowych można oszacować na ok. 70 mln złotych. Mogą z nich korzystać podmioty prowadzące działalność usługową wspomagającą transport lotniczy. Czyli np. agenci obsługi naziemnej czy też pracownicy świadczący usługi na zasadzie B2B. Te pieniądze można wydać na świadczenia związane z wypłatą wynagrodzeń, świadczeń postojowych, opłacenie składek na ubezpieczenie społeczne, zdrowotne, Fundusz Pracy czy dotacje 5 tys. na koszt działalności gospodarczej – mówi Marcin Horała. – Oczywiście tak jak jest to w innych branżach są to środki mniejsze niż rzeczywiste straty. Ale nie ma możliwości, żeby na koszt budżetu wyrównać wszystkie straty, by działalność była tak zyskowna, jakby tej pandemii w ogóle nie było. Chodzi o wsparcie przetrwania podmiotów, które są dobrze zarządzane, zyskowne, a muszą przetrwać czas, gdy nie ze swojej winy ponoszą straty.