Na spotkaniu przed premierą „Idioty” Mieczysława Wajnberga dyrektor festiwalu w Salzburgu Markus Hinterhäuser uprzedzał dziennikarzy, że ten utwór to nie jest operowy „blockbuster” zapewniający łatwy sukces. Tym bardziej trzeba zderzyć to stwierdzenie z opinią recenzentki „Financial Times”, która po spektaklu Krzysztofa Warlikowskiego napisała: „Są chwile, kiedy wychodzisz z opery, nie mogąc mówić. Kiedy połączenie tekstu, muzyki, ruchu i obrazów osiąga taki poziom perfekcji, że trudno znaleźć słowa dla wyrażenia tego, jak się czujesz”.
Co Polska zrobiła dla Mieczysława Wajnberga
W tym, co się wydarzyło w Salzburgu, mamy też maleńką cząstkę, skoro kilkanaście lat temu za sprawą Instytutu Adama Mickiewicza zaczęliśmy promować Mieczysława Wajnberga. Sprawiliśmy, że jego opera o Auschwitz „Pasażerka” znalazła się na wielu prestiżowych scenach Europy i Ameryki, dotarła nawet do Chin, a potem zaczęto grać inne jego utwory. A przede wszystkim świat przestał traktować urodzonego w Warszawie Wajnberga jako kompozytora sowieckiego, bo spędził w Związku Radzieckim większą część życia. Dziś pisze się o nim jako o polskim Żydzie lub kompozytorze polsko-rosyjskim.
Do wystawienia w Salzburgu spoczywającego w zapomnieniu przez lata „Idioty” ręki nie przyłożyliśmy, bo Instytut Adama Mickiewicza za poprzedniej władzy skreślił tak ambitne projekty jak promocja Mieczysława Wajnberga.
Czytaj więcej
Widzowie najważniejszego festiwalu teatralnego na kontynencie zobaczą w lipcu „Elizabeth Costello” z Nowego Teatru i „Matki. Pieśń na czas wojny” Chóru Kobiet m. in. o wojnie w Ukrainie. Dziewięć pokazów obejrzy 18 tysięcy widzów.
„Idiota” jest adaptacją powieści Fiodora Dostojewskiego
Przed premierą Krzysztof Warlikowski tak mówił o operach Wajnberga: – Pierwsza z nich „Pasażerka” to próba pogodzenia się z przeszłością człowieka, którego rodzina zginęła w Zagładzie. Ostatnia – „Idiota”, to próba pogodzenia się z samym sobą i z własnym życiem.