Towarzyskie spotkanie hiszpańskich gigantów miało się odbyć na nowym, wciąż jeszcze budowanym stadionie, będącym częścią rozrywkowego kompleksu pod Los Angeles.
Organizatorzy postanowili jednak nie ryzykować. Nawet jeśli do wakacji uda się opanować pandemię koronawirusa, nie ma pewności, że do tego czasu zakończą się rozgrywki w ligach i europejskich pucharach. "Na pierwszym miejscu jest teraz zdrowie zawodników, trenerów, kibiców i wszystkich osób pracujących przy International Champions Cup. Brak jasności odnośnie tego, do kiedy potrzebne będzie zachowanie dystansu społecznego, kiedy zostaną zniesione restrykcje i jak będzie wyglądał piłkarski kalendarz, sprawia, że rozegranie turnieju jest niemożliwe" - tłumaczą organizatorzy.
Dla Realu i Barcelony oznacza to kolejne straty finansowe. Trzy lata temu za mecz w Miami, który zgromadził na trybunach ponad 60 tys. widzów, dostały po około 9 mln euro. Szacuje się, że za cały tegoroczny turniej mogłyby zarobić w sumie po 15 mln.